czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 23


Z perspektywy Matt'a 


Po dziwnym telefonie Kate czekałem na jej przyjście. Zastanawiałem się co poszło nie tak? Słyszałem coś o jakiś zaręczynach i tak dalej, ale nic konkretniejszego. Strasznie ciekawi mnie co się stało. Bez powodu by się nie wyprowadziła.

***

- Argh, nie masz racji - westchnąłem.
- Mam racje, nie zamierzam wracać - fuknęła brunetka poprawiając się na kanapie.
- Wiesz co? Jest przynajmniej jeden plus tego wszystkiego, mam Cię całą dla siebie - wyszczerzyłem się.
- Taa, zwalam Ci się na głowę, cieszysz się? - zaśmiała się.
- Nawet nie wiesz jak - uśmiechnąłem się i podałem dziewczynie gazetę. Z tego co mi powiedziała szuka pracy i mieszkania, więc tu prawdopodobnie coś znajdzie.
- O, tu coś jest - pisnęła pokazując mi ofertę pracy.
- Mycie okien? - zdziwiłem się.
- Nie przyjmą mnie nigdzie, a do tego  nie jest potrzebne wykształcenie - westchnęła. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- A może chciałabyś pracować w kawiarni? - spytałem.
- Kawiarnia? Sądzisz, że gdzieś się załapię? - skrzywiła się.
- Czekaj - powiedziałem wyjmując telefon z kieszeni. Wybrałem numer do mojego dobrego kolegi Kevina, który prowadzi całą tą kawiarnie.
- Słucham? - odebrał.
- Hej, Kevin - odparłem radośnie.
- Cześć, stary. Co tam?
- W porządku. Słuchaj, mam do Ciebie taką sprawę... - zacząłem.
- No.
- Dałbyś radę wkręcić moją przyjaciółkę do siebie, do kawiarni? - spytałem.
- Tak, tak. Właśnie brakuje mi kelnerek - odparł.
- To dobrze się składa, od kiedy mogłaby zacząć ?
- Sądzę, że od jutra. Góra pojutrze - wytłumaczył. - Jak na razie tylko okres próbny, potem się zobaczy - dodał.
- W porządku, to dzięki. Cześć - mruknąłem i chłopak się rozłączył.
- Czy Ty właśnie załatwiłeś mi pracę ?! - pisnęła podekscytowana Brown.
- Yhym, zaczynasz od jutra, ewentualnie pojutrza - tłumaczę, na co dziewczyna wiesza mi się na szyi.
- Tak bardzo Ci dziękuję ! - przytuliła mnie. - To daleko? - spytała.
- Zaledwie dwie przecznice stąd, zawiozę Cie - uśmiecham się.
- Okej, to jutro. O której?
- Nie wiem, napisz do niego - powiedziałem i zacząłem dyktować dziewczynie 9 cyfr.





Z perspektywy Harry'ego




- Wszystko gra? - spytałem Nialla wchodząc do salonu.
- Mhm - mruknął.
- Chyba jednak nie - siadam obok niego.
- Nie chce mi się o tym gadać.
- Niall, zawsze opowiadałeś mi o wszystkim - zachęcam go. Chłopak nie reaguje, totalnie mnie olewa. Jakby nigdy nic wlepia wzrok w telewizor. Bez zastanowienia wziąłem pilot i wyłączyłem te pudło.
- Powiesz co się dzieje? - spytałem.
- Zostawiła mnie, po prostu odeszła - oznajmił łamiącym się wzrokiem.
- Mówiła, że się pokłóciliście - wzdycham.
- Taa, zawaliłem - jęczy.
- Zamierzasz tak tu siedzieć? - pytam.
- A masz jakiś inny pomysł? Powiedziała, że mnie nie kocha - fuknął.
- Nie, to niemożliwe... - krzywię się.
- Jest teraz wolna, na co jeszcze czekasz? No idź do niej - powiedział. Po jego policzku spłynęła niewielka łza, którą od razu otarł.
- Nie, to Ty do niej idź.
- Katy chyba potrzebuje czasu, nie chce się narzucać - wymamrotał.
- Przestań, co Ty chrzanisz. Ile Ty masz lat, 14? Ogarnij się - powiedziałem.
- Powiedziała, żebyśmy zostali przyjaciółmi - bąknął.
- Dobra. Skoro jesteś na tyle głupi i nie zauważasz tego co między wami jest ja to zrobię - powiedziałem wyciągając telefon.
- Co Ty robisz?
- Zamknij się - powiedziałem zdenerwowany i zadzwoniłem do Kate :
- Halo? - odebrała.
- Hej - powiedziałem ciepło.
- Hejka - powiedziała radośnie.
- Co powiesz na jakiś wypad jutro? - proponuję.
- Zależy gdzie - powiedziała a jej głos nagle posmutniał.
- Myślałem, że może ... basen ?
- Nie mam pieniędzy - wzdycha wyraźnie skrępowana.
- Stawiam wszystkim - prostuję od razu.
- Wszystkim? Kto jeszcze będzie? - pyta.
- My, Niall, Carls, Demi ... - improwizuję.
- Demi ? - pyta zszokowana.
- No. To jak ?
- Okej, ale nie wiem czy będę miała czas. O której chcecie iść?
- Około 12 ? - pytam.
- Mogę dopiero po 15 - jęczy.
- Okej. Weź ze sobą kogoś jak chcesz - proponuję.
- Dobra, ale zabierzcie jeszcze Lou - prosi.
- Louisa? - krzywię się ze zdziwienia.
- Coś nie tak? - pyta.
- Wszystko w porządku. Wpadniemy o wpół do czwartej, tylko gdzie? - jęczę.
- Mieszkam z Mattem - prostuje dziewczyna.
- Do zobaczenia, mała - mówię zmysłowo na się Kate wybucha śmiechem.
- Pa - rozłącza się. Wypuszczam głośno powietrze i chowam telefon do kieszeni.
- Idziemy jutro na basen. Ściągnij Demi - tłumaczę blondynowi.
- I po co to? - krzywi się.
- Żeby coś z wami zrobić - parskam.








Hej, nie skończyłam pisać bloga. Co Wam przyszło do głowy?  Jak zauważyliście : brak cytatu, zdjęcia i zmieniłam coś w piśmie. Sądzę, że to wygląda .... mniej amatorsko (?) No, coś w tym stylu. W każdym razie zachęcam do brania udziału w ankiecie. Jeśli chcesz być informowana zostaw mi w komentarzu jakikolwiek kontakt. Przepraszam za błędy. 


Czytasz = komentujesz

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 22


 Bo dziś jest dzień, który coś zamyka,
z kimś trze­ba się roz­stać,coś opuścić trzeba.
I choć ser­ce krzyczeć każe- mil­czeć trzeba.





- Nigdzie się stąd nie ruszasz - powiedział.
- Owszem, wyprowadzam się - powiedziałam próbując wyrwać się z jego uścisku.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak, i przestań się ze mną drażnić. Sądzisz, że to zabawne? - marszczę czoło.
- A sądzisz, że zostawianie mnie jest zabawne?
- Na pewno nie. Myślisz, że naprawdę tego chciałam? Że byłam z Tobą dla pieniędzy? - mówiłam z zaszklonymi oczami.
- Nie, dobrze wiem, że nie. Przepraszam, po prostu się zdenerwowałem - wyjaśnił.
- Uważam, że to jest jednak koniec, najwyraźniej nie byliśmy dla siebie stworzeni - bąkam.
- Oczywiście, że byliśmy, nadal jesteśmy. Proszę, nie odchodź - powiedział i ujął moją twarz w dłonie.
- Zawsze możemy się przyjaźnić - krzywo się uśmiecham.
- Nie kochasz mnie? - wypalił.
- Nie. Niall, skończmy to. Lepiej będzie nam osobno, naprawdę bardzo dziękuję za to, że mnie tak rozpieszczałeś, ale teraz muszę się usamodzielnić - powiedziałam i osobna łza spłynęła mi po policzku.
- Ale przecież możesz nadal tu mieszkać, do póki Carls nie wyjedzie to będę spał na kanapie...
- Przykro mi, ale podjęłam już decyzję.
- Ale będziemy się spotykać? - spytał z nadzieją. Szeroko się uśmiechnęłam, żeby rozładować atmosferę.
- Jasne. Wracamy do tego co było? - pytam i nadstawiam mały palec. Zawsze tak robiliśmy, jeszcze za czasów przyjaźni.
- Jasne - uśmiecha  się i ściska małym palcem mój. Przytulamy się i wychodzę z pokoju.  Gdy jestem w korytarzu słyszę szepty dochodzące z pokoju Caroline. Jak zgaduję rozmawia z Louis'em. Od kiedy ona gada z Lou? Postanowiłam się przysłuchać.
- Naprawdę, to nic wielkiego - mówi Louis.
- Ale to przeze mnie. Nie chcę psuć waszej...
- Ciiiii - przerwał jej.
- Nic nie psujesz, podążaj za głosem serca. Bycie  z kimś na siłę nie ma najmniejszego sensu - tłumaczył.
- Dziękuję, że mnie wspierasz - dziekuje Carol.  W tym momencie postanawiam zapukać do drzwi.
- Proszę !
- Hej, można ? - uśmiecham się.
- Jasne, chodź - mówi Caroline.
- Przyjdę potem - powiedział Louis i wyszedł. Jak zamknął drzwi z piskiem rzuciłam się na blondynkę.
- Ty i Lou ?!
- Co ?! - dziwi się.
- Podsłuchiwałam - tłumaczę. Dziewczyna rzuca we mnie poduszką.
- Ile słyszałaś? - rumieni się.
- Wystarczająco, żeby zrozumieć, ze coś jest na rzeczy - śmieję się.
- Ale on jest taki słooooodkii ! - piszczy Walker na co wybucham śmiechem.
- No proszę, proszę. Ty i Lou, kto by pomyślał !
- Cicho bądź. Nie wie, że mi się podoba - karci mnie blondynka.
- Zawsze możemy to zmienić, Loooouuuis ! - drę się.
- Co ?! Nie, Katy, błagam ! - panikuje Carls.
- Wyluzuj - śmieje się. Nagle przestaje mi być do śmiechu. - Co z Harrym? - dodaje.
- Nic, a co ma być ? - krzywi się.
- W końcu jesteście razem - zauważam.
- Chyba czas, żeby Ci już wszystko w końcu powiedzieć - wzdycha dziewczyna.
- O czym Ty mówisz?
- Na początku z Harrym może i łączyła mnie jakaś relacja, ale nic bliższego. Nie potrafiliśmy tego utrzymać, naprawę staraliśmy się, ale wszystko na marne. Nic z tego nie wyszło - tłumaczy. 
- Ale dlaczego? - dziwię się.
- O to już powinnaś zapytać jego - lekko się uśmiecha.  - No idź, już ! - dodaje.
- Dobra - prycham i wychodzę z pokoju. Kieruję się w stronę salonu gdzie najprawdopodobniej siedzi chłopak. Z drugiej strony to dobra okazja, żeby schować kosmetyki do walizki, która zostawiłam w przedpokoju.
- Harry!! - wołam.
- Nie ma go, wyszedł - mówi Niall rozwalony na kanapie.
- A, okej - uśmiecham się i wracam na górę. Ponownie pukam do pokoju blondynki.
- Wejść.
- Nie ma go - wzdycham.
- Może niedługo wróci - pociesza mnie Carls.
- Wszystko jedno, muszę sobie domu poszukać - śmieję się.
- Pytałaś Matta? - pyta.
- Jesteś wielka ! Nawet o tym nie pomyślałam - przytulam się.
- Dobra, to ja lecę. Trzymaj się z nimi jakoś - zaśmiałam się.
- Spróbuję, będziemy w kontakcie?
- Jasne, pa - całuję ją w policzek, następnie Caroline robi to samo. Schodzę do kuchni i dopijam resztę swojej wody, którą zostawiłam tam jeszcze rano i wybieram numer do Matta.
- Halo ? - odbiera.
- Hej - witam się.
- No proszę, kto to raczył się w końcu odezwać - żartuje.
- Przecież widzieliśmy się w zeszłym tygodniu ! - śmieję się.
- No, ale nie w tym rzecz. Mogłabym Cię o coś prosić ? - dodaję.
- Co się dzieje?
- Nic... Po prostu chciałam się zapytać, czy mogłabym z Tobą trochę pomieszkać - powiedziałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
- Jeżeli nie, to rozumiem. Przepraszam, że zawracam Ci głowę. Pa - powiedziałam.
-  Oczywiście, ze możesz. Tylko trochę się zdziwiłem... - powiedział.
- Dziękuję. Jesteś teraz u siebie? Mogę przyjść ?  - pytam.
- Nie ma sprawy, chodź - rozłącza się.
Nagle podchodzi do mnie Niall.
- No to lecę - podeszłam do drzwi, blondyn za mną.
- Zawsze jesteś tu mile widziana - powiedział przytulając mnie.
- Dziękuję, za wszystko - opuściłam mieszkanie.







Sądzę, że skończyłam to całkiem znośnie. Jak myślicie?

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 21




Nie do­puść, by zmiana miej­sca za­mie­szka­nia wiązała się z całko­witą przep­ro­wadzką Twoich uczuć.





Brunet podchodzi bliżej trzymając dłoń na ustach z zaskoczenia. 
- Nie podejmuj pochopnych decyzji... - mówi powoli.
- Zabierzesz mnie do domu czy będziesz mi  doradzał? - prycham. Chłopak tylko cicho wzdycha i prowadzi mnie do  taksówki. Już jakieś 40 minut później siedzę wygodnie w samolocie. Lecę do domu. Do domu, który nie jest moim domem, już nie...
- Opowiesz mi? - pyta w końcu.
- Co mam Ci opowiadać? - bąkam patrząc na widoki za oknem.
- Co się stało, dlaczego jesteś teraz tu a nie tam, dlaczego nie przyjęłaś zaręczyn, dlaczego zerwałaś? - pyta się.
- W sumie nie ma tu dużo do opowiadania, nadaję się tylko do burdelu. To by było na tyle - przyznaję obojętnie.
- Tak Ci powiedział ?! - dziwi się Harry.
- Nie wiem czemu to Cie tak dziwi, sam niedawno wygarnąłeś mi podobne rzeczy - krzywię się.
- Przepraszam, ja po prostu nie chcę Cie stracić - wyznaje.
- To wszystko się gryzie, w tym co mówisz nie ma najmniejszego sensu. - powiedziałam i przymknęłam powieki.
- Obiecuję, że Ci to wszystko wyjaśnię, ale nie tu, nie tak, nie teraz... - szepcze.
- Obojętnie. - wzruszam ramionami.
- Czemu traktujesz mnie jak zabawkę?? - parska.
- Wiesz, co? Mów zawsze dokładnie co masz na myśli, to nam ułatwi życie - mówię wrednie.
- Jest okej, całujesz mnie a potem wszystko się kończy - wyjaśnia.
- Sądzisz, że właśnie teraz jest czas na takie przemyślenia? - wymijam.
- Po prostu powiedz - wzdycha.
- Powiedziałeś dla Carls, że nic dla Ciebie nie znaczę. Zraniłeś mnie, Styles - mówię zgodnie z prawdą.
- Oh.
- Nie powiedziałem jej prawdy. Jak sądzisz co by poczuła gdybym powiedział jej, że jesteś najważniejsza?
- Daj spokój, nie dokładaj mi i tak jestem wkurzona - mówię.
- Jak chcesz, ale wiedz, że zawsze możesz na mnie polegać - obiecuje.
- Mhm, spoko - wzruszam ramionami.
- Mogę Ci sie wygadać ? - pyta loczek.
- No -  mówię niechętnie.
- Liczyłem na to.
- Liczyłeś na co? - dziwię się.
- Że zerwiecie... - wyznaje.
- Super, ciesz się - parskam.
- Katy...
- Nie odzywaj się, śpię - przerywam mu zatapiając się w siedzenie.



***



Obudziłam się w taksówce. Prawdopodobnie jechaliśmy do domu chłopców. Otworzyłam oczy.
- No proszę, księżniczka wstała - usłyszałam głos Stylesa.
- Taa - ziewnęłam uśmiechając się. O dziwo nie czułam już złości, raczej ... obojętność...
- Już jesteśmy w domu - powiedział z uśmiechem. Następnie wysiedliśmy z samochodu. Harry zapłacił a ja wzięłam swoją walizkę i ruszyłam w stronę budynku, którym nazywałam kiedyś domem.
- Ja nie mam domu - pisnęłam pod nosem.
- Co? - dogonił mnie i razem weszliśmy do środka. W kuchni siedział Liam z Dan.
- Hej - przywitałam się.
- Co Ty tu robisz? - zdziwił się Li.
- Ciebie też miło widzieć - krzywo się uśmiechnęłam i poszłam nalać sobie wody.
- Fajnie, że wróciłaś wcześniej. Mam dla Ciebie prezent ! - krzyknęła podekscytowana Dani.
- Co?
- Trochę spóźniony, ale to nic.. - kontynuowała dziewczyna.
- Masz ochotę teraz się gdzieś ze mną wybrać ? - dodała.
- Właściwie  to czemu nie... - krzywo się uśmiechnęłam.
- Super ! To chodźmy - ucieszyła się. Pożegnałyśmy się z chłopakami po czym pojechałyśmy samochodem Dan w tajemnicze miejsce.
- Co się dzieje? - spytała.
- Nic - odparłam.
- Widzę, właściwie  to dlaczego nie wróciłaś z Niallem? - spytała.
- Rozstaliśmy się - powiedziałam.
- Kochanie, tak mi  przykro... - zasmuciła się koleżanka.
- Niepotrzebnie, widocznie nie było nam pisane  - powiedziałam obojętnie. W tym momencie samochód się zatrzymał.
- Gdzie my jesteśmy ? - spytałam wychodząc z auta. Dani nic nie odpowiedziała tylko zaczęła iść w kierunku nieznanego mi budynku. Zrobiłam to samo.
- Kate gotowa do sesji ? - zaczepił nas  mężczyzna.
- Jakiej sesji ?!  - zdziwiłam się.
- Tak, gotowa. - uśmiechnęła się Danielle. Nieznajomy facet poprowadził nas niedługim korytarzem po czym mruknął coś do Dan i zamknął nas w jakimś pokoju.
- Nałóż to - powiedziała dziewczyna podając mi ubranie.
- Jaka sesja? O co chodzi ? - zapytałam.
- Załatwiłam Ci sesję w ramach prezentu na urodziny - wyjaśniła.
- Dziękuję ! - pisnęłam wieszając się jej na szyi.


***


- Zmęczona? - spytała Dan gdy wysiadałyśmy z samochodu.
- Trochę... - szepnęłam wchodząc do domu.
- Co trochę? - spytał Harry.
- Trochę jestem zmęczona - wyjaśniłam z uśmiechem. Następnie poszłam do salonu i opadłam na kanapę. Dani razem z Hazzą dołączyli do mnie.
- A czym to Ty jesteś taka zmęczona? - zakpił  Harry.
- A sesją zdjęciową  - wyjaśniła Dan i  zaczęła po kolei pokazywać zdjęcia.
- Te zdjęcia są okropne, weź - śmiałam się.

































































































- Naprawdę bardzo ładne... - zdziwił się Harry.
- Co taki zdziwiony ? Modelka nam rośnie - zaśmiała się brunetka przytulając mnie.
- Dobra, ja się zbieram. Dzięki za dzisiaj, Kity - dodała.
- Nie, to ja dziękuję - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Harry odprowadził  Dan do drzwi i wrócił do mnie.
- Niesamowicie seksownie wyszłaś na tych zdjęciach - szepnął.
- Ohh, Styles ! Nie zmieniłeś się - zaśmiałam się. W tym momencie do domu weszła Caroline.
- Hej, skarbie - powiedział Harry.
- Hej... - zaczęła beznamiętnie dziewczyna. Jednak jej ton ożył gdy tylko mnie zobaczyła.
- Katy ! - krzyknęła biegnąc do mnie. Utknęłam w jej uścisku, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, tęskniłam.
- Chodź, musisz mi wszystko opowiedzieć - zachichotała blondynka ciągnąc mnie w stronę schodów.
- No ej ! - krzyknął Hazz wielce urażony. Cicho się zaśmiałyśmy i zniknęłyśmy u niej w pokoju.
- To opowiadaj - uśmiechnęła się dziewczyna siadając na łóżku. Ja zrobiłam to samo.
- No to tak...  Na początku zwiedzaliśmy Paryż i Niall opowiadał mi coś o zabytkach, ale wtedy się wyłączyłam.  - cicho się zaśmiałyśmy. - Potem byliśmy na romantycznej kolacji na wieży. Wiesz, świeczki i te sprawy... Potem mi się oświadczył  i to w sumie tyle... - opowiedziałam.
- Jak to tyle? - skrzywiła się Carls.
- No potem się tylko pokłóciliśmy się - mruknęłam.
- A o co jesli można wiedzieć ? - spytała niepewnie. Głośno przełknęłam ślinę  i zaczęłam mówić:
- Nie ma co tu dużo mówić, powiedział, że nadaję się tylko do burdelu i zależy mi tylko na jego kasie - powiedziałam.
- O mój Boże - przytuliła mnie blondynka.
- Nie przejmuj się, pogodzicie się - dodała.
- Wątpię, zerwałam - wyznałam.
- Czyli rzeczywiście coś jest na rzeczy... - zamyśliła się.
- Tak, po za tym jeszcze dziś się wyprowadzam.
- Jak to ? - zdziwiła się.
- Tak to, co prawda jeszcze nie wiem gdzie, ale wolę spać pod mostem niż tutaj - zaśmiałam się.
- Ale zostawmy to. Dzisiaj miałam sesje zdjęciową ! - pisnęłam z uśmiechem.
- Tak, napraw... - zaczęłam Caroline, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
- Możesz na chwilę? - spytał Niall. Oh, już zdążył wrócić z Paryża, przykro.
- Jasne - uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Chłopak pociągnął mnie do naszej jego sypialni.
- No jak chcesz to ok - uśmiechnęłam się.
- Z czego się tak cieszysz ? - skrzywił się.
- O tym chcesz gadać? - wywróciłam oczami.
- Dlaczego mnie zostawiłaś ? - spytał. Skrzywiłam się.
- Mas zna myśli to, że w Paryżu czy ogólne?
- Ogólnie - mruknął.
- Oh, no to chyba jest dosyć jasne. Masz jakoś mniej funduszy, rozumiesz - zaśmiałam się.
- Możesz wziąć to na poważnie? - syknął.
- Ale ja mówię jak najbardziej poważnie - uśmiechnęłam się. Wstałam i poszłam do łazienki. To dobry moment, żeby zabrać z łazienki resztę kosmetyków.
- Co Ty robisz? - spytał Niall.
- Biorę resztę kosmetyków, nie widzisz? - parskam.
- Wyprowadzasz się? - zdziwił się.
- Owszem - powiedziałam zgodnie z prawdą. W tym momencie Niall mocno mnie przytulił.
- Puść mnie - rozkazałam. Nawet nie drgnął.
- Puszczaj ! - krzyknęłam. Nadal nic.
- Nigdzie się stąd nie ruszasz - powiedział.








piątek, 14 marca 2014

Rozdział 20



 Pieniądze szczęścia nie dają.







- Boże, oddychaj maleńka. - dodał.
- Nial, wstań. - powiedziałam powstrzymując płacz. Chłopak z zrezygnowaną miną spełnił moją prośbę.
- To znaczy nie, tak ?! - wybuchnął.
- Niall, posłuchaj mnie. Ja nie...
- Aha, tak ze mną pogrywasz ! Chodzi Ci o kasę, tak ? Chodzi Ci o to pieprzone utrzymanie? - przerwał mi.
Z sekundy na sekundę moje szczęście prysło jak bańka mydlana.
- Utrzymanie? - spytałam zaskoczona.Usta chłopaka złączyły się w cienką linię.
- Dobrze wiesz, że gdyby nie Liam i ja prawdopodobnie mieszkałabyś na ulicy, albo pracowała w jakimś pierwszym lepszym burdelu, bo tylko do tego się nadajesz !  - wykrzyczał. W tym momencie nie wytrzymałam. Chyba nie przewidział, że te niewinne słówka mogą zakończyć się siarczystym policzkiem. Horan sykną z bólu.
- Chciałam powiedzieć, że się zastanowię, że to za szybko by podejmować takie decyzje z dnia na dzień, idioto. Ale teraz to bez różnicy. Chcę jechać do hotelu. - powiedziałam przez zęby.
- Katy, ja ...
- Zabierz. Mnie. Proszę. Do. Hotelu. - syknęłam.
- Ale skarbie...
- Czyli widzę, że się nie doproszę. - przerwałam mu z wyrzutem i najzwyczajniej w świecie uciekłam.
Windą zjechałam na dół  po czym zaczęłam iść przed siebie, tak po prostu. Gdy przeszłam już  10 minut usiadłam na  pobliskim murku. Rozejrzałam się. Nialla wciąż nie ma, a sądziłam, że za mną pobiegnie. Co ze mnie za idiotka, co ja sobie myślałam... Harry miał rację, a teraz no proszę nawet własny chłopak mi to wypomina. Gdy tylko przypomnę sobie jego słowa łzy napływają mi do oczu. Automatycznie wybieram numer Carls.
- Halo? - mówi radośnie dziewczyna.
- Carl... - płaczę.
- Co się stało, dlaczego płaczesz? - zmartwiła się blondynka.
- Pokłóciłam się z Niallem, w dodatku zgubiłam się gdzieś w Paryżu... - szlocham.
- Boże, błagam zadzwoń do niego. Prześpij się i na spokojnie pogadajcie. Ułoży się wszystko. - próbuje mnie jakoś pocieszyć.
- Nie chcę z nim gadać, nieodwołalnie. - piszczę. Raptownie zza zakrętu wybiega zdyszany blondyn, Niall.
- Naprawdę aż tak źle ? - dziwi się. W tym momencie zauważa mnie i powoli zmierza w moim kierunku.
- Gorzej. - chlipię.
- Harry jutro po Ciebie przyleci, z samego rana. Wyślij mi adres sms'em. - proponuje Caroline.
- Dobra, dzięki. Kończę już. - wzdycham gdy chłopak podchodzi zbyt blisko.
- Trzymaj się. - mówi Carls po czym się rozłącza.
- Nie wygłupiaj się, wracajmy. - prosi.
- Sądziłeś, że zamierzam spać na chodniku? Nie tym razem. - mówię i wstaję.  Chłopak wyjmuje z kieszeni telefon i zamawia taksówkę. Ta przyjeżdża już po niespełna kilku minutach. Obrażona wsiadam z tyłu. Gdy Niall idzie tuż za mną zamykam mu przed nosem drzwi tym samym nie pozostawiając mu innego wyboru niż siedzenie z przodu. Do hotelu dojeżdżamy w niecałe 10 minut. Od razu wychodzę z samochodu i szybko idę do środka. W recepcji proszę o kartę i kieruję się do pokoju. Zamykam się w łazience i pośpiesznie piszę sms'a z nazwą hotelu do Carls. Następnie  biorę szybki prysznic i przebieram się w piżamę. Gdy wychodzę z łazienki Niall siedzi na jednych z hotelowych krzeseł. Siadam na łóżko i wyrzucam na podłogę jedną z poduszek. Kładę głowę na pozostałej  i otulam się kołdrą.
- Co Ty wyprawiasz? - pyta zdziwiony chłopak.
- Dobranoc. I ani waż mi się wejść na łóżko. - mówię i zamykam oczy, żeby nie widzieć miny Nialla. W tym momencie mój telefon zaczął wibrować.
- Halo ? - odebrałam.
- Będę jutro o dziewiątej, bądź gotowa. - usłyszałam głos Harry'ego.
- Dziękuję, Harry. - uśmiecham się.
- Nie ma za co. Prześpij się, porozmawiamy rano. - powiedział i się rozłączył.
- Harry.  Znowu Harry. - mówi z przekąsem Horan.
- Tak, Harry. Nie wiem w czym Ty widzisz problem. - mówię jakby nigdy nic.
- Do kiedy się będziesz zastanawiać nad tym ślubem? - zmienia temat. Ohh, co za płynna zmiana tematu.
- Słucham ? Już podjęłam decyzję. - powiedziałam wrednie.
- Dowiem się? - bąka.
- Oczywiście, że się nie zgadzam. - parskam  jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Nic nie odpowiada.  Znika za drzwiami łazienki, ja tym czasem  chowam twarz w poduszkę.



                                                               ***



Rano budzi mnie budzik. Od niechcenia wstaję z łóżka, widzę jak Niall śpi na podłodze przykryty kocem. Przechodzę na ten widok obojętnie. Po prostu wymijam go i idę do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę.  Zajmuje mi to dość niewiele czasu, zaledwie 20 minut. Gotowa  wychodzę z pomieszczenia i moje oczy napotykają siedzącego Nialla wpatrzonego w ścianę. Staram się na niego nie patrzeć i biorę swoją walizkę. Chowam do niej kosmetyczkę i parę innych rzeczy, które zaniosłam wcześniej do łazienki.
- Co robisz? - pyta cicho.
- Pakuję swoje rzeczy, chyba widzisz. - bąkam. Kiedy jestem już gotowa do wyjścia siadam na łóżku co chwila patrząc na zegarek.
- Widzę, ale nie rozumiem dlaczego.  -  kiedy to mówi wybija dokładnie dziewiąta. Wstaję i podchodzę do drzwi z walizką.
- Oddam Ci wszystko, co do grosza. - mówię i opuszczam pokój. Niall szybko wybiega za mną.
- Proszę, Katy...  - łapie mnie za nadgarstek.
- O co mnie prosisz, Niall? Żebym przestała na Tobie żerować? - mowie łamiącym się głosem.
- Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. - tłumaczy się głupio .
- Ale jednak powiedziałeś. - rzucam. W tym momencie na korytarzu pojawia się Harry.
- To koniec. - dodaję. Brunet podchodzi bliżej trzymając dłoń na ustach z zaskoczenia. 








                                Nie wiem co mam powiedzieć, po prostu jestem Wami rozczarowana...



sobota, 8 marca 2014

Rozdział 19


 Nie połączy was związek , nie połączą was zaręczy­ny , czy na­wet ślub , tak jak połączy was wspólna miłość. 







Nie musieliśmy czekać na limuzynę. Pojawiła się pod hotelem na czas. Sądziłam, że zabierze nas do jakieś restauracji, ale jednak się myliłam. Opadła mi szczęka gdy tylko zauważyłam, że zatrzymujemy się pod wieżą Eiffla .  Niall podał mi rękę i pomógł wysiąść z pojazdu. Powili wjechaliśmy windą na górę. Znajdował się tam niewielki stolik z kolacją. Usiedliśmy przy posiłku a ja nadal nie mogłam się nadziwić.
-Tu jest przepięknie. - mówię jedząc.
-Mówiłaś to już przed chwilą. 10 razy. - westchnął z uśmiechem Niall .
-Powiedz mi dlaczego,  Ty to robisz ? - pytam konsumując kolację.
-Po prostu chcę Cie uszczęśliwiać, to coś złego ? - skrzywił się.
-Nie,nie. - zaśmiałam się nerwowo. Zauważyłam, że Niall też jest pod presją. Mam złe przeczucia.
-To dobrze. - uśmiechnął się przeżuwając jedzenie.
-Zastanawiałaś się kiedyś nad krokiem w przód ? - dodał po chwili.
-Jakim krokiem ? - zapytałam i umoczyłam usta w czerwonym winie.
-Mam na myśli nas. Myślałaś kiedyś o nas na poważnie? - spytał robiąc to co ja.
-Cały czas myślę o nas poważnie. - zaśmiałam się drwiąco jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Choć gdybym miała być szczera to dla mnie tak właśnie jest.
-Chodzi mi o to czy zastanawiałaś się nad wspólnym mieszkaniem i tak dalej. - mówi zdenerwowany. Cicho chichoczę i mówię :
-Tak właściwie to mieszkamy razem od kiedy się poznaliśmy.
-Ale nie we dwoje. - mówi z wyrzutem.
-Sądzisz,że to dobry pomysł ? - pytam zaskoczona.
-A dlaczego nie?
-No nie wiem w sumie... - mówię. W myślach analizuję każde jego słowo...
-No właśnie. Co Ty na co, żeby razem zamieszkać? - pyta a mnie całkowicie zamurowuje.
-N - Nial ... Ja ... Ja sama nie wiem... - bąkam.
-Po prostu nie chcesz,tak ? To o to chodzi,wiedziałem. - mówi urażony.
- Nie,skądże. Tylko nie wiem  co to da. Co chcesz przez to osiągnąć ?  Sądzę, że jest dobrze tak jak teraz. - mówię szczerze.
- Okej,nic na siłę. - wzdycha. Po jego minie mogę stwierdzić,że jest urażony i dosyć mocno rozczarowany. Tak naprawdę nigdy nie sądziłam, że złoży mi taką propozycję. A bynajmniej nie tak szybko, nie teraz,  nie tak nagle...
Krzywo się uśmiechnęłam i łapię go za rękę lekko ściskając. Tak jakby to miało jakoś pomóc. Chłopak patrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Są jak ocean,  takie piękne. Mogłabym się w nich zatopić. Tak właściwie, właśnie to robię.
- W porządku. Nie przejmuj się. - mówi po chwili niezręcznej ciszy.
- Nie jestem gotowa na taką zmianę. - powiedziałam skrępowana.
- Mówię, w porządku. - powtarza ze znaczną ulgą. Nie wiem czy powinnam się zgodzić czy raczej trochę nad tym pomyśleć czy w ogóle trzymać się pierwszej wersji - nie ma mowy.






Z perspektywy Caroline




Wstałam z kanapy przed telewizorem i poszłam do kuchni. Usiadłam na parapecie tak jak miała to w zwyczaju Kate. Jeżeli wyprowadzi się stąd Harry zupełnie zwariuję. Nie chcę, naprawdę nie chcę tego znosić. Jest tu zaledwie kilka dni a mam już tego dość. Widocznie życie w Londynie przypomina telenowelę. Jak oni mogą tak żyć ? W tylu tych kłamstw, niedopowiedzeń, sekretów... Ja bym nie mogła.  A przynajmniej kiedyś tak sądziłam. A teraz? Teraz jest mi już zupełnie obojętnie. Wkopałam się tak bardzo, że chyba bardziej mi się opłaca dalej w to brnąć niż zawrócić. Zastanawiam się nad jedną rzeczą... Jakim cudem znajdę drogę powrotną z tego gówna...
- Nad czym tak rozmyślasz? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos Lou. Chociaż w ogóle nie mam ochoty się uśmiechać to ten chłopak ma w sobie coś magicznego co powoduje,  że od razu na jego widok moje kąciki ust się podnoszą.
- Ehh. - wzdycham. - Nad tym wszystkim co się tu wyprawia. - przyznaję.
- To dosyć niecodzienne. Pewnie w Polsce jest bardziej normalnie. - mówi.
- Zdecydowanie, moje życie w Polsce nie przypomina programu telewizyjnego. - uśmiecham się.
- Z pewnością. Takie komedie tylko w domu One Direction. - żartuję na co chichoczę.
- Najwidoczniej. Wiesz, ten dom ma coś w sobie co powoduje, że pragnę tu zostać...
- Ale Harry chyba coraz bardziej oddala Cię od tej myśli. - zarzuca Louis. Ma rację .
- Tak, tak jest. Sprawia, że to wszystko przestaje być takie piękne i kolorowe... - znowu wdycham i odchylam głowę do tyłu przymykając oczy.
- Nie możesz się jakoś wykręcić z tego " związku " ? - pyta robiąc cudzysłów w powietrzu. Ohh, gdyby to było takie proste.
- Nie zostawię Harry'ego. Nie teraz, nie teraz gdy jest tak bardzo zdruzgotany. - powiedziałam.
- Masz ogromne serce. Naprawdę podziwiam Cię, Carls. - mówi Tomlinson następnie mnie przytula.
- Dzięki. - mówię zaciągając się wspaniałym zapachem jego perfum.
- Pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać. - uśmiecha się, ja również to robię.
- Jasne, Ty też.
- Głodna? - zmienia temat.
- Noc to chyba nie najlepszy moment na jedzenie. - krzywię się ze śmiechem.
- Jak uważasz, ja zjem jakieś kanapki. - powiedział i wyjął z szafki deskę następnie nóż z szuflady i zaczął robić kolację.
- Tak w ogóle to czemu nie spędzasz czasu z  Harry'm? - dodaje po chwili.
- Mam go dosyć. - warczę. - Go i tych jego durnych planów. - dodaję zła.
- Ja na twoim miejscu już dawno rzuciłbym to w cholerę. - parska i siada przy niewielkim stoliku i zajada się kanapkami z szynką i ogórkiem.
- Chciałabym, ale jakoś nie mogę. - wyżalam się.
- Co powiesz na jakiś film, tak na poprawę humoru? - proponuje Louis.
- Chętnie, bardzo chętnie. - mówię z entuzjazmem. W końcu nie ma to jak oglądać filmy po nocach.  Brunet się szeroko uśmiecha i idziemy do salonu.






Z perspektywy Louis'a 




Po skończonym filmie  już chciałem piszczeć jak mała dziewczynka, gdy tylko zorientowałem się, że Caroline zasnęła. Naprawdę, jak można zasnąć na Paranormal Activity ? Nigdy nie zrozumiem kobiet, a w szczególności jej. Pod  chyba każdym względem... Jak ona w ogóle wplątała się w te pokręcone interesy Styles'a. Powinien go ostro ochrzanić, ale co to da? Dla niego liczy się tylko jedno - Katy. W sumie z jednej strony to dobrze. Nie dałby nikomu jej skrzywdzić. Niestety zapomina, że jak na razie sam jest na granicy jej zaufania. To jest tak oczywiste, że aż pawie śmieszne. Skrzywdzi je obie. Gdybym tylko mógł to jakoś odkręcić uniknęlibyśmy tylu łez. Co prawda jeszcze nic się nie wydarzyło, ale jesteśmy niezmiernie blisko. Najpierw Carls i Hazz teraz Kate i Nialler do czego to doprowadzi... Az się boję pomyśleć co będzie ze mną. Chociaż w sumie to już wiem. Wolałbym jednak udawać, że nic się nie stało, że to minie. Także nie będę się nad tym rozdrabniać.
Wziąłem blondynkę na ręce i ostrożnie zaniosłem do pokoju Harry'ego. Chicho zapukałem, potem usłyszałem niegłośne "proszę" Wszedłem.
- Zasnęła przy filmie. - powiedziałem.
- Połóż ją. - powiedział Harry i gestem ręki wskazał na łóżko, na którym obecnie siedział.
- Dzięki. - dodał. Mruknąłem coś w stylu krótkiego "spoko" i ostatni raz spojrzałem na dziewczynę mojego przyjaciela. Jest  taka piękna.






Z perspektywy Kate





Nadal siedzieliśmy przy stole. Co prawda w dużo lepszej atmosferze. Ciągle się wygłupialiśmy i śmialiśmy. Czas płynął niezmiernie przyjemnie jak i szybko.
- Posłuchaj, sam nie wiem czy to odpowiedni moment. Ale nie sądzę,że kiedykolwiek będzie lepszy. - zaczął Horan. Na co lekko się zdziwiłam.
- Mogłem wybrać jakiś bardziej oryginalny sposób... - peszy się.
- O co chodzi Niall ? - pytam wystraszona.
- Może i to trochę oklepane... Ten Paryż, kolacja na wieży i w ogóle, ale zdawało mi się, że to jest romantyczne... - mamrocze.
- Niall, kurde ! O co Ci chodzi??? - dopytuję się.
- Jesteś całym moich światem. Nawet nie chcę myśleć co by było gdybyś mi wtedy nie wybaczyła. Kocham Cię, naprawdę kocham Cię całym swoim sercem. Jesteś najcudowniejszą kobietą w moim życiu. I chciałbym Cię spytać czy... - powiedział i uklęknął przede mną. - zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym facetem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - dokończył i moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek. Zamarłam. 





Hej, jak podoba się rozdział ? Zastanawiałam się nad usunięciem. Chyba jednak póki co się z tym wstrzymam.... 



Rozdział dedykuję dla : 


 



 




Czytasz = komentujesz




środa, 5 marca 2014

Rozdział 18

 Żyję przeszłością, aby przet­rwać te­raźniej­szość, ale mogę tym zniszczyć przyszłość.






-To był ciężki dzień. - wzdycha do mnie Katy.
-Dosyć męczący. - mówię kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi.
-Tak,jestem taka zmęczona. - narzeka. Baby wiecznie muszą narzekać.
-Może idź do wanny. Ciepła kąpiel dobrze Ci zrobi. - głaska mnie po włosach.
-Umm,nie. - mruczy. - Tak jest dobrze.
-Mogę sprawić by było jeszcze lepiej. - mruczę na co dziewczyna wstaje jak poparzona. Nie  tak to miało zabrzmieć...
-J-ja idę się myć. - jąka się. Przewracam oczami i łapię ją za rękę.
-Dlaczego jesteś taka wrażliwa na temat seksu ? - pytam spokojnie. Zastanawiam czy aby nie mogłem dobrać słów jakoś.... no nie wiem,lepiej?
-Porozmawiamy jak się wykopię,ok ? - pyta na co przytakuję. Z powrotem się kładę i bawię się telefonem.
Niespodziewanie urządzenie zaczyna wibrować. Ehh,Liam.
-Halo? - mówię wywracając oczami.
-Przepraszam. - słyszę.
-Po prostu się nie wtrącaj. - powiedziałem.
-Nie będę. Ale obiecaj mi jedno,jeśli się nie zgodzi nie naciskaj. - poucza.
-W porządku,nie zamierzam jej zmuszać. - tłumaczę przyjacielowi.
-To dobrze. Jak tam Paryż ? - pyta.
-Katy nie chce się zwiedzać. Leń jeden. - śmieję się.
-Haha. Nigdy ją nie jarały takie rzeczy. - również się śmieje.
-Zdążyłem się zorientować. Mogę się Ciebie poradzić? - pytam.
-Jasne. - odparł radośnie.  Głośno przełykam ślinę po czym mówię :
-Co ona tak właściwie lubi? Znacie się dłużej i wiesz chodzi mi o...
-Typ faceta? - prostuje.
-Mniej więcej.
-Wydaje mi się,że lubi jak chłopak jest miły i czuły,ale bez przesady. Nie zachowuj się jak zniewieściały chłopczyk tylko jak mężczyzna i trochę jak najlepsza przyjaciółka,bądź dla niej oparciem. - tłumaczy.
-Okej,dzi...
-Niall !!! - słyszę wołanie Katy.
-Coś się stało ? - pyta Liam.
-Muszę kończy. - parskam i szybko się rozłączam. W ekspresowym tępię jestem już pod drzwiami łazienki.
-Coś się stało? - pytam.
-Bardzo jesteś zajęty ? - pyta.
-Nie,co się stało ? - dopytuję.
-Mógłbyś mi pomóc ?
-W czym? - dziwię się.
-Po prostu wejdź. - wzdycha. Założę się,że wywraca oczami.
-Jesteś ubrana,na pewno mogę wejść ? - upewniam się.
-Jezu,Niall. - marudzi. Nie waham się już dłużej i otwieram drzwi. Moim oczom ukazuję się dziewczyna leżąca w wannie pełnej piany. Wysyłam jej pytające spojrzenie nadal stojąc w drzwiach.
-Chodź i zamknij drzwi,bo ciepło ucieka. - uśmiecha się. - Umyjesz mi plecki ? -dodaje na co stoję z szczęką opadniętą na ziemię.
-Niall,nie bój się ja nie gryzę. - mówi. Jej głos wyrwał mnie z zamyślania. Szybko zamknąłem drzwi i ostrożnie podszedłem do wanny. Ukucnąłem niedaleko nakładając na jej idealne ciało żel.
-Tak dobrze? - pytam niepewnie.
-Doskonale. - mruczy.
-Jesteś taka piękna... - mówię zachwycony. Katy lekko się wierci tym samym dając mi znak,że mam kończyć. Szybko opłukuję plecy dziewczyny po czym prostuję się do pozycji stojącej.
Katy ruchem wskazującego palca zachęca mnie do zbliżenia się do niej. Oczywiście nie rezygnuję. Gdy jestem już na tyle blisko,że czuję jej oddech brunetka złącza nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Co w Ciebie wstąpiło ? - pytam po skończonym pocałunku. Katy lekko się skrzywiła.
-Nic ? - pyta. Szeroko się uśmiechnąłem, następnie delikatnie musnąłem jej szyję.
-Pośpiesz się, kochanie. - mówię i szybko opuszczam łazienkę. Z powrotem kładę się na łóżko i zastanawiam się nad tym co przed chwilą miało miejsce. Widzę,że ma pewne trudności z przełamaniem się. Jestem okropnie ciekawy co stoi jej na drodze. Czy to ja ? Być może to ja powiedziałem coś nieodpowiedniego czy coś.
-Już. - zobaczyłem jak z łazienki wychodzi Katy. Jej włosy były spięte w luźny kok na samym czubku głowy a  na ciało zarzuciła szlafrok. Nie powinienem był myśleć  w tym momencie w ten sposób,ale jest cholernie seksowna.
Brunetka usiadła obok mnie na łóżku krzyżując nogi. Wziąłem jej dłonie i mocno ścisnąłem,ty samym próbując dać jej znać,że ma mnie.
-Gdy miałam chyba niecały roczek moja matka wyjechała za granicę. Pod pretekstem kariery... Tak naprawdę uciekła od ojca i od odpowiedzialności. Chyba urodziłam się totalnie nieplanowana i niechciana... - mówi i po jej policzku spływa łza. Natychmiast ją ocieram na co dziewczyna kontynuuje. - Ojciec bił matkę,więc po prostu go zostawiła. Tyle,że ze mną. Od kiedy tylko pamiętam byłam bita i poniżana... Wykorzystywał mnie seksualnie... Wtedy,kiedy powiedziałeś,że zniszczyłam Ci życie poczułam się tylko wykorzystana. Poczułam się tak jak wtedy... Jak... Jak nic niepotrzebna dziwka... - przerwała zanosząc się płaczem. Pogładziłem ją po policzku nic nie mówiąc. Nie bardzo wiem co miałbym jej powiedzieć... - To chyba dlatego teraz zachowuję się tak jak się zachowuję,przepraszam. - łka. Od razu ją przytulam.
-Trudno mi o tym rozmawiać. - płaczę.
-Rozumiem. Przepraszam,że tak naciskałem z tym... - mówię zawstydzony. Jest mi tak strasznie głupio...
-Nie,nie. W porządku. - powiedziała.
-Nie chcę,żebyś myślała,że zależy mi tylko na tym... - bąkam.
-Dobra,Niall. Wiem,że nie tylko o to Ci chodzi. - lekko się uśmiecha.
-Zostawmy ten temat. - wzdycham. Katy kiwa głową i wtula się bardziej w moją klatkę piersiową.
-Chciałem Cię dzisiaj zabrać na kolację,ale widzę, że nic z tego nie będzie... - wzdycham.
-Dlaczego ? - krzywi się.
-Jesteś po imprezie,na kacu,zmęczona. - wymieniam.
-Chętnie pójdę na kolację. - uśmiecha się siadając naprzeciwko mnie.
-Naprawdę? - uśmiecham się.
-Jasne. - odwzajemnia gest.
-Rezerwację mamy za godzinę. - mówię jej.
-Wyrobię się,tylko się ubiorę i pomaluję. - powiedziała.
-To szybko. - powiedziałem. - Jakbyś mogła to wyjmij sobie z mojej torby te duże białe pudło. - dodaję.
Kate posłusznie spełnia moją prośbę i podaję mi pudło.
-Otwórz. - powiedziałem. Brunetka posłusznie spełniła moją prośbę. Wyjęła z pudła długą fioletową suknię i pasujące do niej buty.
-Podoba Ci się? - pytam.
-Jest ślicz... - zaczęła,ale przerwał jej dzwonek telefonu.
-Halo? - odebrałem niechętnie.
-I jak,wszystko w porządku ? -spytał Li. No,ten to ma wyczucie !
-Tak,tak. - odpowiedziałem pośpiesznie.
-Niall,czy wy już.... wiesz... - plątał.
-Jeszcze nie... - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Nie zrób jej krzywdy. -  powiedział Liam. Gardłowo jęknąłem i się rozłączyłem. On nadal swoje. Czy oni wszyscy nie rozumieją,że ją kocham i nie mam zamiaru nikogo krzywdzić ?!
-W porządku ?  - pyta Kate.
-Mhm. - mruczę.  - Jak sukienka, ładna? - dodaję.
-Prześliczna. - piszczy i wiesza mi się na szyję.
-Cieszę się. To ubieraj się szybko i lecimy. - uśmiechnąłem się.
-Dziękuję. - mówi całując mój policzek. Moje kąciki ust pod wpływem jej dotyku unoszą się jeszcze wyżej.
-Cała przyjemność po mojej stronie,psze Pani. - mówię. Dziewczyna cicho zachichotała następnie zniknęła gdzieś  w łazience wraz z nową kiecką.



Z perspektywy Kate



Gdy weszłam do łazienki od razu zamknęłam za sobą drzwi. Przyłożyłam suknię do ciała i zaczęłam wyginać się przed lustrem. Przepiękna. Wprost cudowna. Niall przechodzi samego siebie,co prawda nie mam zielonego pojęcia czemu tak się na mnie wykosztowuje. Impreza,Paryż kieca ... O mój Boże...
-Pośpiesz się ! - usłyszałam głos Nialla tuż obok drzwi do łazienki. Przewróciłam oczami i zaczęłam się ubierać.Następnie zrobiłam kreski i pomalowałam rzęsy tuszem, usta musnęłam jasnym błyszczykiem. Szczerze powiem,że podobam się sobie w tym momencie. Nie nawalałam sobie na twarz tony tapety, wolę skromnie. Jeszcze się poperfumowałam się i wyszłam z łazienki. Niall był już gotowy, miał na sobie czarny garnitur. Nie spodziewałam się,że to aż tak oficjalnie... Co on knuje?





FLACZKI , GLUTY , BLA BLA.
Ten rozdział mi toootalnie nie wyszedł. To chyba najgorszy jaki w ogóle napisałam,prawda? Jakoś ostatnio pisze jakieś pierdoły nie ładu i składu  zupełnie. Jakaś masakra. Ostatnio pomyślałam o tym,żeby usunąć bloga. Nie wiem już sama. Jak sądzicie?