sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 17



 Mój lot w końcu się skończył
I ziemia przestała się ruszać,
Oczy otwarte, po raz pierwszy świadom
Oboje zostawiamy to życie przestępcy za sobą.






-W porządku. Tylko upiłaś się w cztery dupy. - zaśmiał się.
-Oj,spadaj. - burknęłam z uśmiechem.
-Idź się ubierz,bo spóźnimy się na samolot. - powiedział. Odstawiłam kawę na parapet  i podeszłam do blondyna. Pocałowałam go w policzek  powiedziałam :
-Dziękuję,skarbie.
-Za co? - spytał z uśmiechem.
-Za to,że mnie tak rozpieszczasz. - powiedziałam czule.
-Zawsze chciałem Cie rozpieszczać. A dzisiaj,kiedy będziemy już całkiem sami... - powiedział i jego ręce powędrowały na moje uda a ja natychmiast się odsunęłam.
-To,ja idę się myć. - rzuciłam i poszłam szybko do łazienki. 
Biorąc prysznic rozmyślałam nad tym co powiedział Niall. Nie chcę mu robić żadnej przykrości,ale czy on naprawdę nie rozumie,że ja nie jestem gotowa? - pytałam sama siebie nakładając na umyte i wysuszone ciało ubrania.
Niespodziewanie po 10 minutach,gdy suszyłam włosy rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Można ? - usłyszałam męski głos i po chwili uchylające się drzwi a w nich Liam'a.
-Jasne,ale co Ty tu robisz? - spytałam lekko zdziwiona jego obecnością w mojej łazience.
-Chciałem pogadać... - powiedział ostrożnie. Tak jakby bał się mojej reakcji.
-No to słucham. - uśmiechnęłam się i zaczęłam rozczesywać włosy.
-Chodzi o to.... No,więc chodzi mi o to ... - plątał nieskładnie brunet.
-O co ? O co Ci chodzi,Liam? - ponagliłam go.
-Nie chcę,żebyś leciała z Niall'em do Paryża. - bąknął kiedy skończyłam rozczesywać włosy.
-Dlaczego?
-On chce tam zrobić coś .... Hm... nieodpowiedniego... - mruknął.
-Co masz na myśli ?  Mógłbyś wyrażać się jaśniej. A z resztą nie zamierzam z tego rezygnować. - powiedziałam spokojnie i wyszłam z łazienki. Brunet udał się w moje ślady i tak samo jak ja usiadł na łóżku.
-Katy,proszę zaufaj mi. Nie leć z nim i koniec. Nic dobrego z tego nie będzie. - powiedział w momencie kiedy zaczęłam się pakować.
-To tylko mała,niewinna podróż. - powiedziałam wrzucając ubrania do walizki.
-Mała,niewinna podróż. - powtórzył z przekąsem Harry. Chwila,co tu robi Harry ?!
-Wyjdź stąd. - powiedziałam oschle.
-Nigdzie z nim nie leć. - powiedział niemiłym tonem.
-Zamknij się i wyjdź. - powiedziałam z udawaną wyższością.
-Nie wiesz co planuje. - powiedział nieco milej.
-Nie chcecie  zniszczyć tego co jest między Wami,prawda? - spytał Liam i znacząco zerkał to na mnie to na Styles'a.
-Nie mam pojęcia co chcesz przez to powiedzieć. - wzruszyłam ramionami wrzucając kolejne potrzebne mi rzeczy do walizki.
-Kate,może jestem dla Ciebie wredny,ale ja to robię,bo Cie lubię... - powiedział  Harry.
-To ja Was zostawię... - rzekł Liam wychodząc.
-Nie obchodzi mnie to,przesadziłeś. - mruknęłam zasuwając walizkę  i odkładając ją niedaleko drzwi.
-Daj mi chociaż wyjaśnić co czuję !
-Ohh,ja wiem. Ty nic nie czujesz ! Jesteś nic nie wartym dupkiem,na drugi raz licz się ze słowami. - warknęłam.
-Nie możemy się pogodzić jak normalni ludzie? Naprawdę chcesz odstawiać jakieś scenki ? - powiedział.
-Ja? To ja odstawiam scenki ? Ty wpadasz mi do pokoju i gadasz jakieś bzdury ! - krzyknęłam.
-Ej,co się tu dzieje? - w drzwiach sypialni stanął Niall. Miał na sobie ciemne jeansy i zwykłą białą koszulkę.
-Nic,tylko rozmawiamy. - prychnął Harry.
-Tak rozmawiacie,że słychać was na dole. - powiedział blondyn podchodząc do łóżka. Po chwili wyciągnął spod łóżka walizkę  zaczął pakować do niej swoje rzeczy.
-To powiecie mi o co poszło? - zapytał w końcu.
-Harry twierdzi,że nie powinnam z Tobą nigdzie lecieć. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
-A Ty znowu o tym. Mówiłem,że ją tam zabiorę a Ty nie masz nic do gadania. Z resztą,jeżeli nie zrobię tego w Paryżu to mogę zrobić to w każdym innym miejscu,nie sądzisz? Na przykład tutaj i teraz. - powiedział blondyn z pogardą.
-Nie rozumiesz,że ją tym skrzywdzisz ?! - wybuchnął Styles.
-Nie rozumiesz,że to nie Twoja sprawa?! - wybuchnął Horan po czym brunet trzaskając drzwiami opuścił nasz pokój. Stałam jak wyryta. Co on miał na myśli,jak Niall mnie skrzywdzi ? Mam wrażenie,że wszyscy siedzimy w jakimś jednym wielkim gównie.
-Wszystko w porządku ? - pyta po chwili chłopak ciągle się pakując.
-Nie do końca... - wzdycham.
-Jak to ? - pyta zmartwiony.
-Co zamierzasz mi zrobić ? O co chodzi w tym wszystkim? - spytałam odsuwając się.
-Nic... Po prostu.... Po prostu,chcę z Tobą być,to tak wiele? - zmarszczył czoło.
-Nie wiem,to wszystko jest jakieś podejrzane. - parskam.
-Kate. Albo mi ufasz albo nie. Zastanów się czy chcesz lecieć. Zawsze mogę zabrać kogoś innego. - mówi.
-Kogo? - spytałam ze smutkiem.
-Na przykład Harry'ego. Sądzę,że z chęcią się ze mną wybierze. - zaśmiał się. Westchnęłam i  z uśmiechem rzuciłam w niego poduszką. Wychodząc z sypialni mruknęłam :
-Palant.
-Mówiłaś coś? - śmiał się.
-Kocham Cię ! - krzyknęłam rozbawiona i zeszłam na dół. Carls i Hazz robili sobie jakieś śniadanie ciągle się obściskując,więc usiadłam w salonie z daleka od nich. Nie to,że żywię do Caroline jakąś urazę czy coś,ale nie mam ochoty gapić się na nich.
-Głodna? - usłyszałam za uchem. Podniosłam wzrok z  z kremowej kanapy i spostrzegłam Liama pochylającego się nade mną.
-Mhm... - mruknęłam po czym chłopak wyciągnął zza pleców talerz kolorowych kanapek. Lekko się zdziwiłam.
-To dla mnie? - skrzywiłam się.
-Nie,dla mnie. - przewrócił oczami ze śmiechem. - Smacznego. - dodał.
-Jej,dzięki. - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść śniadanie.
-Przepraszam,że tak na Ciebie naskoczyłem... - wymamrotał siadając obok mnie.
-Nie szkodzi. Tylko nie rozumiem o co w tym wszystkim biega... - mówiłam zajadając się kanapką.
-Obiecałem nie mówić. - przyznał. Hmm. No nic się nie stało,tylko nie dowiem się prawdy. Rutyna.
-No nic,w porządku. - grzecznie się uśmiechnęłam i wróciłam z powrotem do jedzenia śniadania. Było naprawdę pyszne.
-Wiesz co Ci powiem? Ostatnio dziwnie się zachowujesz. - powiedział Liam.
-Co masz na myśli ? - westchnęłam kończąc jedzenie.
-To znaczy nie tak dziwnie.Jesteś taka zdystansowana do wszystkiego... - mówi ostrożnie.
-To coś złego? - krzywię się.
-Nie,nie. Po prostu dorastasz. - uśmiecha się.
-No to w czym problem? - śmieję się.
-Moja mała dziewczynka dorasta. - szepcze na co się rumienie.
-Liaaaaam . - jęczę.
-No co? Pamiętam jak Cię tu przywiozłem. Byłaś taka rozdarta,zapłakana pozbawiona uśmiechu i jakichkolwiek uczuć po za żalem i rozpaczą.
-Teraz jesteś już silną dorosłą kobietą. - przytula mnie.
-Dziękuję,że wziąłeś mnie wtedy pod swoje skrzydła. Nie wiem co bym bez Was zrobiła... - przytulam go całując w policzek.
-Oho,nie przeszkadzam Wam może? - mówi Niall i przysiada się do mnie na kanapę.
-Zaraz musimy jechać na lotnisko. - oznajmia.
-Niall,nie podejmuj pochopnych decyzji. - mówi surowo Payne.
-Podjąłem już decyzję. I zrobię to bez względu czy będziecie mnie w tym wspierać czy nie. Tak w ogóle to dzięki za wsparcie właśnie. - mówi po czym  idzie na górę.
-Nie mogłeś sobie darować? - pytam zdenerwowana.  Następnie szybko wbiegam po schodach na górę i wchodzę do sypialni.
-Niall ? - mówię ostrożnie podchodząc do łóżka,gdzie teraz siedział.
-Jest mi przykro,że chłopcy nie wspierają Cie do tego, do czego aktualnie dążysz. I jest mi przykro,że nie chcesz mi powiedzieć o swoich smutkach. Ale wiedz,że jestem z Tobą. Nie patrząc na to czy robisz źle czy dobrze zawszę będę Cię wspierać. - mówię i pocieram jego ramię jakby miało mu dodał jakiejkolwiek otuchy. Chłopak spojrzał na mnie nieco zdezorientowany.
-Umm, dzięki... - szepnął. Widać,że słowa "Przepraszam","Dziękuję"  i  "Proszę" nie przychodzą mu zbyt łatwo. Stara się być taki silny i męski. Ale przyznanie się przed bliską osobą do smutku nie oznacza brak męskości. On po prostu musi sam przed sobą przyznać się,że coś go gryzie.
-Zbieramy się ? - uśmiechnęłam się na co chłopak również się uśmiechnął.
-Tak,już najwyższa pora.




***


Gdy tylko zajęłam miejsce w tym przeklętym samolocie czułam mrowienie w praktycznie każdej części ciała. Po tym jak wykonałam te wszystkie polecenia, o które prosiła stewardessa nie czułam się bezpiecznie. Szczerze? Cholernie boję się latać samolotem. A co jeśli spadniemy ? A co jeśli odpadnie nam skrzydło ? Albo dziób ? A co jeśli....
Wdech,wydech... Wdech,wydech...
Poczułam jak żołądek wykręca mi się pod wpływem strachu już gdy tylko poderwaliśmy się w powietrze. W oknie widziałam oddalający się Londyn. Przysięgam,że gdy tylko wyjdziemy z tego cali zacznę całować ziemię. Dosłownie.
-Wszystko okej ? -spytał Niall  gładząc moją dłoń.
Nie odpowiedziałam. Twierdząco pokiwałam głową,nie wiem czy stać mnie na wyduszenie jakiegokolwiek słowa. Ohh,jestem taka słaba,taka drobna i bezbronna. Zapewne pod wpływem nawet niewielkiego uderzenia czegokolwiek w samolot pobiłabym się jak szklanka. Nie ! Dość. Musisz przestać o tym myśleć. Nie myśl , nie myśl , nie myśl ...
Muszę poszukać sobie jakiegoś zajęcia. Cokolwiek... Tak ! Już wiem,poczytam sobie gazetę,którą zabrałam... Ej,chwila. Nie,nie zabrałam. Zapomniałam ! Cholera. Na samą myśl o tym,że jestem skazana na nic nie robienie skręca mnie.
-Na pewno dobrze się czujesz? - pyta Niall przerywając moje dogłębne przemyślenia. Muszę odnaleźć w sobie resztki odwagi i w wydusić coś z siebie.
-T-tak. - mruknęłam.
-Zbladłaś. - zauważa chłopak. Oh,czy on naprawdę nie mógł znaleźć lepszego momentu na rozmowę ?
-Po prostu  nie lubię latać samolotem. - szepczę. Przyznanie się do fobii nie jest łatwe. Sama nie wiem jakim cudem przeszło mi to przez gardło. Może Liam miał racje,wydoroślałam?
-Oh.
-Nie przejmuj się mną. - lekko się uśmiechnęłam próbując wyglądać w miarę normalnie. Jednak chyba niekoniecznie mi to wszyło. W pierwszej sekundzie mięśnie twarzy Niall'a dziwnie się napięły,ale na szczęście po chwili rozluźniły się.
-Trzymaj moją MP3 . Spróbuj się odprężyć. - serdecznie się uśmiechnął podając mi swoją ulubioną zabaweczkę. Blondyn chyba nigdy się z nią nie rozstaje,zawsze ma ją w kieszeni. Tak " na wszelki wypadek". Cóż,to tak samo jak małe dziecko. Zawsze ma przy sobie misia,który je obroni ,gdy spod łóżka wyjdą potwory. Zawsze tak to sobie kojarzyłam,pewnie stąd to określenie,"zabaweczka".
Zaczęłam przeglądać play listę. Nie znalazłam tam  niczego co bym lubiła oprócz Macrlemore.


Mamo, ten pęcherzyk powietrza sprawi, że będę latał 


Po chwili zatopiłam się w piosence zapominając o wszelkich niebezpieczeństwach...




***




-Żyjesz ?! - usłyszałam przeraźliwy krzyk.
-Co ? - powiedziałam zaspana.
-Ile można spać? - westchnął.
-Lądujemy już ?! -zerwałam się. Nie byłam już w samolocie. Leżałam jakimś łóżku. Co ?
-Wylądowaliśmy już jakieś pół godziny temu. - zaśmiał się. -Naprawdę nic nie słyszałaś?
-Totalna pustka. Ale fajnie mi się spało. - przyznałam z uśmiechem





Z perspektywy Caroline




-Nie wiem,Harry. Nie wiem czy jestem do tego zdolna. - mówię.
-Dasz radę, skarbie. Proszę,zrób to dla mnie. - prosi.
-Jak możesz wyrządzić takie świństwo swoim przyjaciołom? - mówię załamanym głosem.
-Caroline,spójrzmy na to z innej strony. Chcę ich uchronić przed nieszczęściem,Niall nie może tego zrobić.
-Katy nam tego nie wybaczy. - piszczę.
-Ale chcesz,żeby była szczęśliwa? - pyta poddenerwowany.
-Naprawdę sądzisz,że to właśnie z Tobą taka będzie? Dlaczego nie dajesz jej samej wybrać ? Gdyby Cie kochała byłaby z Tobą a nie Niall'em. Ty jesteś jakiś chory,wszędzie widzisz drugie dno. - mówię z wyrzutem.
-Carls...
-Żadna Carls. Jesteś świnią,Harry. Daj mi spokój. - mówię po czym opuszczam jego pokój. Czuję się strasznie. Nie mam pojęcia w ogóle po co tu przyleciałam. Po co się plączę w to wszystko. Naprawdę jestem pustą blondynką,która leci na kasę. Nie chcę taka być,po prostu nie chcę. Nie mogę być kochana ? To aż tak wiele?
-Co zamierzasz z tym zrobić? - pyta mnie Lou gdy nerwowo wiercę się na parapecie w kuchni.
-Nie mam pojęcia. - mruczę. Nie mam pojęcia po co się w to wpakowałam.
-Nie sądzisz,że powinnaś ich powstrzymać ? - pyta brunet.
-A sądzisz,że jestem w stanie powstrzymać miłość ? - bąknęłam.
-A sądzisz,że to właśnie jest prawdziwa miłość ? - krzywi się.
-Nie wiem,Louis. Nic już nie wiem. - wzdycham.
-Tak właściwie,to co łączy Cię z Harry'm ? - wypala nagle.
-Jesteśmy ze sobą. Nad czym się tu rozdrabniać ?
-Sam nie wiem. Po prostu to wszystko stało się tak nagle... - plącze.
-Tak,wiem. Teraz nadchodzi wiele zmian. Najpierw ja,teraz to,niedługo pewnie wylądujemy w kościele. -narzekam.
-Tego ostatniego wolałbym uniknąć. Nie jest to dobry pomysł. - śmieje się.
-Oh,no co Ty? - śmieję się razem z nim.






Z perspektywy Katy




-Wieże Eiffla zbudowano w 1889 r. na południowym krańcu Pola Marsowego, w centrum Paryża, nieopodal Sekwany, na potrzeby Wystawy Światowej w 100 rocznicę rewolucji Francuskiej i zburzenia Bastylii. - mówił.Tak jakby interesowały mnie te wszystkie głupoty.
-Niall? - pytam z nadzieją.
-Ciii. Teraz Luwr,największe muzeum sztuki na świecie, stworzone pod koniec XVII w. W latach 80. XX w. na dziedzińcu Luwru wybudowano wielką, szklaną piramidę, wpuszczającą światło do podziemnej hali wejściowej, z której rozchodzą się wejścia do sal muzealnych. Wśród najcenniejszych eksponatów w muzeum znajdują się: Wenus z Milo, Mona Liza. - nudził.
-Kocha...
-Notre-Dame to wspaniała gotycka katedra zbudowana w latach 1163-1330 na wyspie Cite.
-Niall ! - krzyczę a w ten sposób zwracam na siebie uwagę przechodniów.
-Tak,kotku?
-Skończ. Bez urazy,ale naprawdę nie interesują mnie te bzdury. - parskam.
-To co zamierzasz robić przez te 3 dni w Paryżu ? - dziwi się.
-Nie możemy po prostu pospacerować? - pytam na co chłopak uśmiecha się i ciągnie mnie za rękę.





Z perspektywy Caroline



-Harry. - mówię beznamiętnie wchodząc do jego pokoju. Jak zwykle bez pukania.
-Carls,nie gniewaj się na mnie. Ja tylko... -zaczyna na co mu przerywam :
-Zgadzam się.
-Co?? - dziwi się.
-Zgadam się na to wszystko.  - mówię.






Hej,kochani. Dawno nic nie dodawałam,wiem. Jakoś naprawdę niewiele osób przeczytało i skomentowało ostatni rozdział. Może to dlatego,że większość myślała,że usunęłam bloga ? XD Otóż,nie. Nie usunęłam. Zmieniłam tylko adres,ale bez obaw. Teraz z powrotem jest stary,więc normalnie możecie wchodzić. xD
Wiecie co mnie zastanawia? To,że pod jednym rozdziałem mam 6 komentarzy, pod następnym 2, następnym 11 , a przy ostatnim 7. Jak to jest możliwe? To ja tak różnie piszę,raz źle raz dobrze czy to po prostu wasza leniwość ? XD Nawiązując do tego rozdziału to dedykuję go
Napisała mi kilka miłych słów tym samym motywując mnie do napisania 17 rozdziału.Bardzo jej za to dziękuję. Przepraszam,bo rozdział miał się pojawić wczoraj lub przedwczoraj , ale nie wyszło. A jak już jest to mdły,nudny i ogólnie jakiś nieciekawy...



Czytasz = komentujesz  

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 16

 Pi­jane us­ta dziew­czy­ny mówią to, co chciałaby po­wie­dzieć, gdy­by była trzeźwa




-Co Ty tu robisz ?! - wrzasnęła.
-A Ty?! - krzyknął chłopak.
-To Wy się znacie? - wtrąciłam zdziwiona.
-To właśnie o niej Ci opowiadałem. - przewrócił oczami Miler.
-Ohh...
-Kogo jeszcze wciągniesz w swoje toksyczne związki?! - syknął do Carls.
-Ktoś mi powie co się tu dzieje? - warknął Harry.
-To moja była dziewczyna. - wyjaśnił Matt.
-Ale to w niczym nie przeszkadza. - powiedział loczek i ścisnął mocniej rękę blondynki.
-Teraz Ci nie przeszkadza,zobaczymy potem. Skąd Ty ją w ogóle wytrzasnąłeś ?! - krzyknął Matt.
-Ej,dobra spokojnie. - powiedziałam. - Czy to ważne jak się poznali? Ważne,żeby byli szczęśliwi,przestańcie się kłócić. Może między wami - zwróciłam się do Carls i Matt'a - były jakieś nieprzyjemności,ale skupmy się na tym co jest teraz. - powiedziałam na co wszyscy zamilkli.
-Mhm. - mruknęła Caroline a Matt dosiadł się między mną a Perrie.
-Jak urodziny,mała? - uśmiechnął się Liam.
-Nie licząc pewnym ekscesów jest fantastycznie. - z uśmiechem spojrzałam na Harry'ego,żeby go zawstydzić.
Rozmawialiśmy tak chyba z 3 dobre godziny. Dosiadali się do nas nowe osoby,w tym Lou,Demi i koleżanki Pezz z zespołu. Lecz również niektórzy się rozchodzili. W domu zostaliśmy tylko w 7. Nie wiem, która godzina,ale zdecydowanie bardzo późna. Czułam jak krew w mózgu pulsuje mi pod wpływem zbyt dużej ilości alkoholu. Naprawdę nie mam pojęcia ile wypiłam,ale stanowczo dużo za dużo.




Z perspektywy Niall`a


Patrzyłem na Kate i Caroline ciągle nie przestając się śmiać. To co one teraz wyprawiały jest totalną rozróbą. Zaczęły rzucać w siebie tortem i innymi ciastami,które Liam z Lou przyniósł potajemnie z piwnicy. Podobno wcześniej Li miał jakieś problemy z Louis'em,ale nie zagłębiam się w szczegóły. Nie interesuje mnie to. Jedyna myśli,która nie daje mi spokoju to: Jak Katy wstanie jutro na samolot ? Ona jest nieobliczalna. Nawet przez myśl mi nie przeszło,że się aż tyle napije. To już ja jestem praktycznie trzeźwy. Co jest raczej dziwne,bo na każdej imprezie jestem pijany w trupa. Jednak tym razem moja dziewczyna mnie wyręczyła. W sumie to może i lepiej? Ja ją mogę kontrolować a ona raczej nie dałaby sobie ze mną rady,jest taka delikatna. Taka bezbronna,niewinna i malutka.
-Słyszysz mnie? Pytam po raz ostatni,zamierzasz tu tak siedzieć przez resztę nocy? - usłyszałem głos Louisa. Rozejrzałem się dookoła,wszędzie bajzel. Pod stołem,na podłodze i chyba w każdym kącie domu są pęknięte balony. Ciasta,ciastka i inne słodkości leżą to na podłodze to na kanapie i trochę na stole. 
-Nie,nie. Już idę. - przeciągnąłem się i wstałem z krzesła. Dziewczyny już poszły. Dobrze,że Katy nie widzi tego syfu,bo by się nieźle wkurzyła. Taki szczegół,że większość to ona nabałaganiła.
-Niall ! - usłyszałem niewyraźne wołanie. Poszedłem na górę,do sypialni. Na łóżku leżała Brown w samym szlafroku i łobuzersko się uśmiechała.
-Idź spać,kotku. - powiedziałem miękko.
-Nie chce mi się spać. - zachichotała przegryzając dolną wargę i pokazując palcem,żebym podszedł. Zamknąłem za sobą drzwi i znalazłem się blisko brunetki. Katy zaczęła całować moją szyję a przy tym cicho chichotać. Było czuć od niej migdałowy płyn do kąpieli,miętową pastę do zębów i alkohol.
-Pocałuj mnie,Niall. - mruczała biorąc moją dłoń i kładąc ją sobie na udo. Pocałowałem ją,nie dlatego,że o to prosiła. Po prostu miałem na to ochotę.
-Pragnę Cię. - mruknęła rozluźniając szlafrok i lekko go z siebie zsuwając.Moim oczom ukazała się znacząca część jej piersi. Zdecydowanie nie powinienem tego oglądać. Nie teraz,nie w ten sposób,nie kiedy ona jest totalnie niczego nie świadoma.
Szybko wstałem i wyjąłem z  mojej komody zieloną koszulkę z napisem "FREE HUGS" i podałem półnagiej brunetce siedzącej na łóżku.
-Włóż. - powiedziałem.
-Nie chcę... Nie mogę spać naga? - zachichotała.
-Nakładaj. - powiedziałem stanowczo na co dziewczyna w końcu nałożyła moją koszulkę. Zabrałem od niej szlafrok i rzuciłem go gdzieś w kąt.Brunetka z niezadowoleniem wkopała się pod kołdrę i opadła na poduszkę.
-Dobranoc. - pocałowałem ją w policzek mocniej otulając kołdrą po czym odszedłem.
-Gdzie idziesz? - bąknęła.
-Umyć się. - powiedziałem jej.
-Mogę z Tobą? - zachichotała.
-Nie,śpij. Nie chcesz wiedzieć ile czasu nam zostało do lotu. - powiedziałem znikając w łazience. Właściwie to sam nawet nie wiem,ale sądzę,że to stanowczy argument,żeby ją w końcu uciszyć. Ile można tak gadać? Ciekawy jestem jakie ja głupoty plotę jak jestem pijany.
Po 15 minutach leżałem już wykąpany w łóżku obok pochrapującej brunetki.




Z perspektywy Kate


Obudził mnie niewyobrażalny ból głowy i pragnienie. Leniwie podniosłam powieki. Moim oczom ukazała się ciemność. Zapaliłam nocną lampkę stojącą niedaleko łóżka i lekko się skrzywiłam gdy rażące światło ukuło mnie w oczy.  Szybko wygrzebałam się spod kołdry i wolnym krokiem poszłam na dół do kuchni. O dziwo światło już się tam paliło.
-Też nie możesz spać? - usłyszałam głos Harry'ego. Na jego słowa lekko zmarszczyłam czoło.  Wzruszyłam ramionami i wyjęłam z szafki tabletki na ból głowy i wodę z lodówki.
-Zamierzasz się tak do mnie nie odzywać ? - spytał kiedy popijałam tabletki.
-Owszem. - odparłam chłodno.
-Jesteś zła? - spytał.
-To mało powiedziane. - nerwowo się zaśmiałam. Nie chcę,żeby między nami było tak nieprzyjemnie,ale sam to schrzanił. Po co mnie całował skoro nic dla niego nie znaczę? I jeszcze to co mi powiedział wtedy u niego w pokoju...
-Posłuchaj,doceniam szczerość. Ale szczerość to nie chamstwo. - rzuciłam oschle,opierając się o blat kuchenny.
-To ogarnij się. - powiedział.
-Oj,Harry,Harry. I co Ty chcesz osiągnąć przez te puste słowa? - powiedziałam drwiąco.
-Jak to puste? - skrzywił się.
-To co mówisz nic dla mnie nie znaczy. - prychnęłam i zostawiłam go takiego zdezorientowanego. Idąc na górę zauważyłam przez okno wschodzące słońce. Ohh,czyżby już ranek? Wróciłam z powrotem do kuchni zerknąć na zegarek. Jest 6 : 55 . Bez zastanowienia  wstawiłam wodę na kawę i usiadłam na parapecie. Odchyliłam głowę do tyłu i ziewając przymknęłam powieki.
-Dzień Dobry. - usłyszałam zaspany głos Caroline.
-Jak się spało,kochanie? - powiedział przesłodzonym głosem Styles.
-W porządku,trochę mnie gniotłeś. - zaśmiała się siadając na stołku.
-Spadaj,chciałem Cie tylko przytulić. - odpowiedział udawanym urażonym głosem na co dziewczyna się zaśmiała.
-A Ty Katy jak spałaś? - spytała mnie blondynka.
-Nie wiem... - bąknęłam pocierając palcami oczy.
-Coś nie tak ? - zaciekawiła się.
-Chyba nigdy  nie miałam takiego kaca. - wzdycham na co Styles lekko chichocze. Mam ochotę wybełkotać jakąś ciętą ripostę,ale nie jestem w stanie ułożyć żadnego dłuższego zdania.
-Boże,ja też. - mówi kiedy czajnik zaczyna gwizdać. Leniwie zwlekam się z parapetu i wyjmuję kubek z szafki i biorę kawę z półki.
-Tutaj w szafce są tabletki,weź. - mówię pokazując dziewczynie odpowiednie drzwi i wsypuję kawę do kubka.
-Dzięki. - mówi i wyjmuje tabletki. Ja w tym czasie zalewam sobie kawę.
-Jak coś woda jest w lodówce. - krzywo się uśmiecham i wracam z powrotem na parapet  z kawą. Blondynka wdzięcznie się uśmiecha i popija proszki. Harry wstaje i przytula ją od tyłu.
-Mogłem Cie pilnować. - mówi całując ją w kark.
-Byłeś zajęty kimś innym. - mówi Carls z wyrzutem. Brunet lekko przymyka oczy i gryzie dolną wargę.
-Ile razy mam Cie przepraszać? - jęczy. Czy oni zapomnieli,że też tu jestem?
-Wystarczy raz. - prychnęła i lekko się uśmiechnęła. Harry wziął to za zachętę. Obrócił dziewczynę twarzą do niego i szybko cmoknął w usta. Blondynka odłożyła wodę na blat i pogłębiła pocałunek. Serio o mnie zapomnieli. Albo to jakaś kolejna zagrywa Harry'ego. Tak czy tak nie mam ochoty oglądać jak się migdalą. Zwinnie zeskoczyłam z parapetu i poszłam na górę.
-Gdzie Ty byłaś? - usłyszałam zaspany głos Niall'a gdy weszłam do sypialni.
-W kuchni. - powiedziałam oschle.
-Nie w humorze? - spytał podnosząc się na łokciach. Podeszłam do parapetu i tam się wygodnie usadowiłam.
-Nie,tylko pęka mi głowa. - mówię upijając łyk gorącej kawy.
-Pamiętasz cokolwiek z wczoraj? - pyta  zwlekając się z łóżka i siada na przeciwko mnie.
-Pamiętam wszystko do momentu gdy przyszli Lou z Demi,potem to zupełna pustka. - przyznałam.
-W sumie może to i dobrze. - nerwowo się zaśmiał na co podniosłam artystycznie jedną brew z zaciekawieniem.
-Powiedz co takiego zrobiłam tym razem. - powiedziałam w miarę radośnie.
-Rzucałaś się ciastem z Carls,próbowałaś mnie zaciągnąć do łóżka,narobiłaś bałaganu w salonie i ogólnie zachowywałaś się jak idiotka. - przyznał z uśmiechem. Dokładnie analizowałam każdy jego słowo...
-Słucham? - zakrztusiłam się kawą gdy dotarło do mnie,że próbowałam się z nim przespać.
-Spokojnie,do niczego nie doszło. - powiedział spokojnie.
-Jak to ? -zdziwiłam się. -Ty nie piłeś? - dodałam.
-Piłem,ale nie tyle. Z resztą nie wykorzystałbym Cie. - powiedział przeczesując włosy ręką.
-P-przepraszam. - wydukałam rumieniąc się.
-W porządku. Tylko upiłaś się w cztery dupy. - zaśmiał się.
-Oj,spadaj. - burknęłam z uśmiechem.




Prosiliście,żebym dodała jutro rozdział i proszę bardzo. Cieszę się,że w tak szybkim czasie jest tyle komentarzy. Przypominam również o braniu udziału w ankiecie po prawej. 

Mam do  Was jeszcze pewne pytania:

Jak myślicie, co się wydarzy w Paryżu między Katy i Niall'em ?
Jak myślicie,jak dalej potoczą się losy Katy i Harry'ego?

Jestem ciekawa Waszych scenerii. : )

Czytasz = komentujesz















sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 15

 Praw­da bo­li, lecz ot­wiera oczy.



Ohh,więc naprawdę nic już dla Ciebie nie znaczę? To ja już nic nie rozumiem... Nic,zupełnie nic. To jak to jest w końcu? Ten pocałunek coś dla niego znaczy czy nie? Bo najwyraźniej  niekoniecznie. Z drugiej strony nie widzę powodu,żeby kłamał. Dlaczego to wszystko jest takie poplątane?
-Co Ty robisz?-usłyszałam czyjś głos i natychmiast się obejrzałam.
-Ja tylko... To znaczy nic...-bąknęłam nieskładnie.
-No nie ważne.Nie miałem zielonego pojęcia co Ci dać,więc pomyślałem,że może zabiorę Cię do studia tatuaży...-powiedział Zayn.
-Oj,Zayn. Naprawdę nie trzeba...-wybełkotałam.
-Nie macie co robić tylko stać nam pod drzwiami?-burknął nagle Harry wychodząc od Caroline.
-Może trochę spokojniej,co?-mruknął Malik na co ja spaliłam buraka.
-Mógłbyś nas na chwilę zostawić?-spytał spokojniej Zayn'a.
-Problemy w raju...-mruknął pod nosem i odszedł.
-Co Ty wyprawiasz?-mruknął prowadząc mnie do swojego pokoju.
-O co Ci chodzi?-spytałam zdziwiona. Czyżby fochy wielce królewicza dawały się we znaki?
-Po co tak głupio pytasz? Niepotrzebnie Cie pocałowałem.-powiedział.
-Żałujesz tego,prawda?-spytałam.
-Tak,to było najgorsze co mogłem kiedykolwiek zrobić.-syknął.
-Ohh,Styles. Skąd ta zmiana?-warknęłam płacząc.
-I czemu  ryczysz? Zamierzasz się tak nad sobą użalać aż do usranej śmierci?-powiedział przez zęby.
-Słucham? -tylko tyle udało mi się powiedzieć. Jestem strasznie zaskoczona tym co mi powiedział. Za kogo on się uważa?
-Miałaś jakieś nieudane dzieciństwo czy coś tam i teraz zamierzasz być taką rozżaloną dziewczynką,która nie radzi sobie nawet z wyborem chłopaka.-burknął.Po jego słowach moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
-I co się tak gapisz? Może byś się w końcu za siebie wzięła i poszła może na studia? W ogóle jak Ty wyglądasz? Masz zaledwie 20 lat a ubierasz się jak matka dwójki dzieci!-wysyczał. Dokładnie analizowałam każde wypowiedziane przez niego słowo. Zdziwienie non stop widnieje na mojej twarzy,za to łzy dawno wyschły. Teraz nie czuję smutku ani zdruzgotania tylko złość. Co ten palant sobie w ogóle wyobraża? -pomyślałam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.Chłopak syknął z bólu.
-Jesteś jednym wielkim gównem,Styles.-rzuciłam z rozbawieniem i poszłam do łazienki. Chłopak chyba już nic nie odpowiedział,z resztą niezbyt mnie to teraz interesuje. Harry jest skończonym idiotą.A co najgorsze to ma całkowitą rację,powinnam się w końcu ogarnąć. Strata rodziców to jeszcze nie koniec świata,prawda? Mam jeszcze garstkę przyjaciół i cudownego chłopaka. Tego się właśnie powinnam trzymać. A nie analizować każde zachowanie Harry'ego i wyciągać z tego plusy i minusy. Jak ja mogłam pomyśleć o nim w ten sposób? Jestem głupia,nawet nie jestem pewna co przez to chciałam osiągnąć. Ohh,pewnie wskoczyłabym mu do łóżka przy najbliższej okazji a Niall'owi wmawiałam bym jakieś głupoty. Tak jak zrobiłam to niedawno. Muszę w końcu zacząć dbać o tą miłość,bo niedługo go stracę. Z resztą niewiele brakowało.
Oparłam się o umywalkę i głęboko westchnęłam. Po chwili poprawiłam makijaż i zeszłam na dół. To są w końcu moje urodziny,trzeba się bawić!
Przy barze zauważyłam siedzącą Caroline,na szczęście samą. Postanowiłam do niej podejść i pogadać o te całej sytuacji.
-Hej Carls... - zaczęłam łagodnie. -Mogę się przysiąść ? - spytałam wskazując ręką na wolne miejsce.
-Siadaj. - odpowiedziała.
-Wiem,że głupio wyszło. I że nie powinnam tego robić,ja sama nie wiem jak to się stało. Żałuję tego i chcę,żebyś wiedziała,że on nic dla mnie nie znaczy. - powiedziałam miękko.
-Co gorsza,to Ty coś dla niego znaczysz. - mruknęła i zamoczyła usta w drinku.
-Nie,nie. Nic dla niego nie znaczę,z pewnością. - zapewniłam ją na co blondynka lekko się uśmiechnęła.
-Tak myślisz? - spytała z nadzieją.
-Ja to wiem. - uśmiechnęłam się.
-Jesteś w stanie puścić ten głupi wyskok w niepamięć? - dodałam z nadzieją.
-Oh. - westchnęła i zmarszczyła czoło. Nie znam jej dobrze,ale zdecydowanie to jest negatywna reakcja. Naprawdę tak się wygłupiłam? Zepsułam wszystko. Tym jednym pieprzonym,cudownym pocałunkiem wszystko zepsułam.
-Tak,jasne,że tak. Jesteśmy młodzi,popełniamy różne głupie błędy. - powiedziała po chwili. Poczułam jak mój żołądek wykręca się pod wpływem szczęścia.
-Nie powinnam od razu tak na Ciebie naskakiwać,zachowałam się jak idiotka. Przepraszam. - dodała lekko speszona.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się.
-Proszę bardzo,to dla Was. Mogę się dosiąść ? - wtrącił Mulat podając nam drinki.
-Jasne,siadaj. - powiedziałyśmy zgodnie. -Dzięki. - podziękowałyśmy.
-Jak się bawicie,jak impreza? - spytał siadając.
-W porządku. - uśmiechnęła się Carls puszczając mi oczko.
-A gdzie zgubiłeś Pezz? - zapytałam upijając łyk przyniesionej przez Zayn'a cieczy.
-Z tego co wiem buja się gdzieś z Niall'em. - uśmiechnął się.
-Oho. - zaśmiała się Carls.
-Nie,nie. Omawiają pewną... kwestię... - powiedział Malik.
-Umm,jaką kwestię? - zapytałam zdezorientowana.
-Zobaczysz. - łobuzersko się uśmiechnął.
-Tyle niespodzianek jednego dnia,Ty to se żyjesz. - zażartowała Caroline na co wybuchnęłam śmiechem.
-Właściwie to jutro,ale nic więcej wam już  nie powiem! - uśmiechnął się.
-Dobra. - powiedziałam z udawanym fochem i upiłam kolejny łyk drinka.
-W ogóle czemu ja jeszcze nie tańczyłem z jubilatką,co? - roześmiał się po chwili Zayn.
-Oj,Zayn. Jak tak można? - zażartowała Carls.
-Czy mogę prosić Panią do tańca? - spytał z uśmiechem i podał mi rękę,którą bez zastanowienia chwyciłam. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na parkiecie. Trochę było mi nieswojo zostawiając Caroline tak samą,ale kątem oka zobaczyłam jak dosiadł się do niej brunet z burzą loków na głowie.
-O czym tak rozmyślasz? - spytał Malik bujając mną na wszystkie strony.
-O niczym w sumie.. - powiedziałam mu.
-Po pojutrze zabieram Cie do studia tatuaży. - uśmiechnął się grzecznie.
-Mówiłam,naprawdę nie musisz.To wszystko co zrobiliście jest wystarczającym prezentem. - westchnęłam lekko się uśmiechając.
-Jakie wszystko? Nic takiego nie zrobiliśmy. - powiedział.
-Ohh,taa? Na scenie właśnie śpiewa Demi Lovato. - powiedziałam z rozbawieniem.
-Oj,to trochę w ramach rekompensaty za tamten rok. Nie wiem jak to się mogło wydarzyć. - powiedział z grymasem. Właśnie w tym momencie piosenka się skończyła. Zmęczeni wyczerpującym skakaniem udaliśmy się na swoje miejsca.
-Mówię poważnie. - powiedział Harry.
-Przestań,okej ?! - warknęła Caroline. Nie wiem o co im poszło,ale nie zamierzam zagłębiać się w szczegóły.
-O,kogo my tu mamy. - zaśmiał się Zayn gdy podeszli do nas Perrie i Niall.
-Jak urodzinki? - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie Pezz siadając miedzy mną a Zayn'em.
-A dobrze,dobrze. A Ty jak się bawisz? - uśmiechnęłam się.
-Świetnie. - ponownie się uśmiechnęła.
-Widać. - powiedział Harry na co Edwards wysłała mu pytające spojrzenie.
-Jesteś cała czerwona,kotku. - powiedział Zayn i pocałował ją w policzek. Widziałam jak dziewczyna się zmieszała. Pomyślałam,że to dobry pomysł,żeby Harry przedstawił jej Carls,więc kopnęłam go pod stołem i znacząco popatrzyłam na jego "dziewczynę"
-Tak w ogóle to Carls,moja dziewczyna. - powiedział Styles,następnie Caroline wyciągnęła rękę do Pezz.
-Perrie,miło mi. - uśmiechnęła się ściskając jej dłoń.
-Coś nie tak? - szepnął mi Niall do ucha.
-Nie,czemu? - zdziwiłam się.
-Jesteś roztrzęsiona. - powiedział tuląc mnie do swojego ciepłego ciała. W tym momencie zapomniałam o całej reszcie i o czym w tym momencie dyskutowali. Wolałam po cichu szeptać z blondaskiem,chociaż to bardzo niegrzecznie lata mi to całkowicie.
-Nie,tylko Ci się wydaję. -  zaprzeczyłam. Nie powinnam go oszukiwać,doskonale wiem. Lecz tyle się teraz dzieje.Nie chce,żeby się martwił. Z resztą co miałabym mu powiedzieć? Że,prawdopodobnie dzwoniła do mnie moja matka,która jest prostytutką za granicą a Harry powiedział mi kilka przykrych słów a do tego namieszałam nam w związku?
-Na pewno nie chcesz o tym pogadać? - spytał zmartwiony.
-Nie ma o czym,naprawdę wszystko w porządku. - uniosłam kąciki do góry po czym moim oczom ukazał się piękny uśmiech Niall'a.
Chwilę po tym przyszedł Liam z Matt'em. Gdy Caroline zobaczyła Matt'a odskoczyła od stołu jak popażona.
-Co Ty tu robisz ?! - wrzasnęła.
-A Ty?! - krzyknął chłopak.





  
Nowy rozdział. Jak się podoba? Piszcie w komentarzach ! Przy okazji,bardzo dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem. ! Kocham Was. <3






niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 14


Ona nic dla mnie nie znaczy




-Co?-moje oczy natychmiast się powiększyły. A moje serce pękło na miliard malutkich kawałeczków.
-Daj spokój,przecież wiesz. Po prostu nie wiem czy umiałbym Ci znowu zaufać. Spójrzmy prawdzie w oczy,zdradziłaś mnie.-syknął.
-Bardzo tego żałuje.-pisnęłam.
-Daj nam szanse,proszę.-powiedziałam.
-Obiecuję już nigdy tego nie zrobić,tylko nie odchodź.-zanosiłam się z płaczu.
-Cicho,już.-powiedział po czym mnie przytulił.
-Wiem,że to nie miało dla Ciebie większego znaczenia już od początku. Po prostu chciałem zobaczyć czy będziesz walczyć.-powiedział głaskając  mnie po włosach.
-Słucham? Jesteś nienormalny.-odskoczyłam od niego.
-Ale i tak mnie kochasz.-powiedział i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Jasne,wariacie.-uśmiechnęłam się po skończonej pieszczocie. Kamień spadł mi z serca.
-Skoro i tak tu sobie siedzimy to dam Ci prezent.-powiedział i sięgnął do kieszeni po  nieduże czerwone pudełko. O kurde,dwa pierścionki jednego dnia? Brawo.
-Ależ proszę.-uśmiechnął się podając mi najprawdopodobniej pierścionek.Gdy otworzyłam pudełko moim oczom ukazał się złoty naszyjnik z sercem.
-Ty i ja..-przeczytałam co pisało na przodzie.
-Na zawsze razem.-dodałam czytając napis z tyłu.
-Dziękuję,jest prześliczny!-pisnęłam i uwiesiłam mu się na szyję.
-A tu proszę,zabieram Cie do Paryża,słonko.-cmoknął mnie w policzek podając bilety lotnicze.
-Słucham?-zdziwiłam się.
-Słyszałaś,maleńka.-uśmiechnął się.
-To...To jest za dużo,Niall. Nie mogę tego przyjąć...-wahałam się.
-To jest prezent,obrażę się.-powiedział.
-Nie chcę,żebyś wydawał na mnie tyle kasy.-powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
-Po prostu to weź.-wywrócił oczami z lekkim uśmiechem.
-N-nie.-lekko się zaśmiałam. 
-Katy,do cholery. To jest prezent,rozumiesz? Czego Ty się boisz? To nie gryzie,naprawdę.-powiedział głaskając mnie po ramieniu.
-Nie chcę,żebyś myślał,że jestem z Tobą dla pieniędzy. Nie chcę,żeby te Twoje wszystkie fa...
-Nie obchodzi mnie co myślą o nas moje fanki.Liczy się to co my czujemy. Kochasz mnie,doskonale to wiem.-przerwał mi podając bilety. Chwilę stałam jak wyryta zastanawiając się jak mam się zachować. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? -odebrałam.
-Wszystkiego Najlepszego,córciu.-usłyszałam przesłodzony głos jakiejś kobiety.
Co do cholery?!
-Przepraszam Panią,ale to jakaś pomyłka.-mruknęłam.
-Nie,nie. To ja,mama.-powiedziała wesoło.
-Mama?!-powtórzyłam na co Niall lekko zbladł.
-Jak spędzasz urodziny,kochana?-spytała.
-Przepraszam? Kim Pani jest,żeby uważać się za moją matkę?!-wybuchłam.
-Jestem Twoją matką,wróciłam zza granicy,żeby zacząć nowe życie. Z tobą,kochanie.-powiedziała ciepło.
-Słucham?! To chyba jakieś żarty. -parsknęłam.
-Uspokój się,gniew nie służy dla nikogo.-powiedziała spokojnie.
-Proszę nie zawracać mi głowy jakimiś bzdurami.-fuknęłam.
-Kate,nie tak Cie ojciec wychował.-pouczyła mnie.
-Że co,proszę? Jeszcze masz czelność do mnie dzwonić? Ojciec mnie wychował? Nie wiesz jak mnie wychowywał?-krzyknęłam
-Spokojnie. Uspokój się Kate.-mówi poważnie.
-Gdzie byłaś przez te wszystkie lata? No,gdzie? Sama od niego uciekłaś zostawiając mnie.Jesteś okrutna,nawet nie wiesz jak mnie krzywdził!-krzyknęłam.
-Doskonale wiem,sama przez to przechodziłam. To mnie przerosło,musiałam coś zrobić...-jej głos posmutniał.
-Aha,i postanowiłaś zostawić mnie na pastwę losu!-fuknęłam i się rozłączyłam. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Niemalże natychmiastowo opadłam w ramiona Niall'a.
-Kto to był?-spytał.
-Nie wiem.-westchnęłam.
-Może opowiesz mi w końcu o swoich rodzicach...-powiedział łagodnie.
-Niee.-bąknęłam. Oczy blondyna nagle przybrały bardziej ciemną barwę. Z doświadczenia mogę wywnioskować,że jest zmartwiony.
-W porządku.-mówi po chwili.
-Idę na dół.- blado się uśmiecham i wychodzę z sypialni. Tak jak mówiłam,kieruję się w stronę salonu. Mój wzrok przykuła  śliczna wysoka blondynka. Stanęłam i zaczęłam się jej bacznie przyglądać. Raptownie wszelkie wskazówki i informacje dotarły do mojego mózgu.
-Hej,kochana.-dziewczyna pocałowała mnie w policzek.Jestem oszołomiona. Miley całuje mój policzek. Tak,ta Miley. Na samą myśl o jej obecności w tym domu ogarnia mnie niesamowita ekscytacja.
-Wszystkiego Naj.-uśmiechnęła się.
-D-dziękuję.-powiedziałam próbując wyglądać w miarę naturalnie.
-Zaraz wchodzę na scenę,mam nadzieję,że Ci się spodoba. Harry zrobił naprawdę wszystko,żeby mnie ściągnąć.-mówiła ciągle się miło uśmiechając. -Nawet pokłócił się z moim menadżerem.-zaśmiała się.
-No,ale w końcu,kto nie chciałby wpaść na imprezę urodzinową pani Styles?-dodała śmiejąc się.
-Słucham? Styles?-lekko się zaśmiałam.
-Twój chłopak,prawda?-zmarszczyła brwi.
-Nie,nie. To tylko przyjaciel.-wyjaśniłam.
Nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie uważają nas za parę?

-Jestem z Niall'em,nie z Harry'm.-wytłumaczyłam lekko się uśmiechając.
-Ohh. To ja idę sa scenę...-lekko się zmieszała i znikła mi z oczu,co najdziwniejsze wcale nie weszła na scenę. Zaczęłam się rozglądać,może powinnam pogadać z Carls?
Obeszłam calusieńki dom dookoła i nic. Pewnie siedzi w swoim pokoju. Niepewnie zaczęłam pokonywać schody zbliżając się do smutnej blondynki. Co ja jej właściwie powiem ? "Przepraszam,kochanie. Niechcący wepchnęłam Twojemu chłopakowi język do ust" Jestem żałosna. Gdy dotarłam już do mojego byłego pokoju usłyszałam czyjeś  głosy.
-Nie złość się na nią,to naprawdę moja wina.-powiedział Harry.
-Bronisz jej? Po prostu ją kochasz.- zapłakała Caroline.
-Nie,skarbie.-powiedział czule.
-Nie mów tak do mnie.-warknęła.
-Spójrz na mnie.Ona nic dla mnie nie znaczy,zrozum. To Ty  jesteś najważniejsza,kocham tylko Ciebie.-powiedział.
Słucham? Nie rozumiem... A jego słowa? "To było coś cudownego,proszę nie udawajmy,że się nic nie stało."
"Ona nic dla mnie nie znaczy,ona nic dla mnie nie znaczy" Te słowa huczą mi w głowie. Ohh,więc naprawdę nic już dla Ciebie nie znaczę?


Czytasz=komentujesz


Jeśli chcesz być informowana o nowych rozdziałach napisz w komentarzu swoją nazwę z Twittera.