sobota, 11 października 2014

Rozdział 32

 Być może al­ko­holem za­pijesz smut­ki, ale one i tak wyt­rzeźwieją szyb­ciej od Ciebie.





- Tęskniłam za twoim dotykiem -  mówię po chwili ciszy.
- Teraz to brzmi to trochę niedorzecznie - mruczy.
- Przepraszam, naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.
- To nic, przecież nie jesteśmy razem, nie musisz mnie przepraszać - mówi.
Auć.
- Nie mów tak jakbym znaczyła dla ciebie tak niewiele.
- Problem w tym, że znaczysz stanowczo zbyt dużo - pokręcił głową.
- Zbyt? Niall, nie mów tak.
- Ale tak jest! Traktujesz nas jak zabawki, znudzi się jeden to jest drugi - odpycha mnie.
- Słucham? Dobrze wiesz, co do Was czuje - skrzyżowałam ręce.
- W ty problem, że jakoś niezbyt. Jesteś ze mną, całujesz go, zrywasz ze mną i znowu go całujesz - powiedział, po czym głośno przełknął ślinę.
- Wiesz, jakoś wcześniej tego nie zauważyłem, ale wygląda na to, że Ty go naprawdę kochasz - dodaje.
Że co proszę?
- Zgłupiałeś?!  Wcale go nie kocham - fuknęłam.
Jak on w ogóle może tak myśleć... Nie wiem dlaczego ciągle całuje Harry'ego. Ale jednej rzeczy jestem w stu procentach pewna - kocham Nialla.
- Jesteś żałosna, myślałem, że jesteśmy już na dobrej drodze a Ty wszystko zniszczyłaś.
- Możemy to naprawić, udajmy, że tego pocałunku nie było. On nic nie znaczył - bronię się.
- Więc całowanie dla Ciebie nic nie znaczy? - po tych słowach spłynęła po jego policzku mała łza.
- Namieszałam, przepraszam. Nie wiem już co mam powiedzieć, wszystko i tak obrócisz przeciwko mnie.
- Tęskniłem za tobą, napisałem nawet piosenkę... Byłem zdolny Ci wybaczyć, ale już za późno - mówi.
- Wybaczyć? Mi? Chyba ja powinnam była  łaskawie dać Ci szansę! Nie rób ze mnie tej złej - krzywię się.
- Może wkońcu do ciebie dotrze, że czasami też jest Twoja wina? - kpi.
- Moja wina?! Kiedy niby? - unoszę się.
Ten śmieje się sarkastycznie, po czym wstaje. Ja robię to samo.
- To bez sensu, twoje samouwielbienie chyba Cie przerosło - mówi smutno.
- Jakie samouwielbienie...
- Jesteś po prostu... - przerwał, szukając odpowiedniego słowa - egoistką.
- Ja egoistką?! - krzyczę.
- To ty jesteś egoistą i dupkiem, bo mówisz, że mnie kochasz a teraz zachowujesz się jak ostatni skurwysyn!
- Dobra, tam w Paryżu przesadziłem... Nigdy nie powinienem prosić ciebie o rękę - powiedział.
Coś we mnie pękło. "Nigdy nie powinienem prosić ciebie o rękę " - te słowa dudnią mi w głowie.
- Wyjdź - powiedziałam wściekła.
- Chętnie, wychodzę i nie zamierzam wracać.
Moje źrenice natychmiastowo się rozszerzyły w zaskoczeniu. Co w niego wstąpiło? Dlaczego mówi te wszystkie rzeczy, które nie są do cholery, prawdą??
Wyszedł trzaskając drzwiami.



Z perspektywy Harry'ego



- Powiedz mi lepiej co mam zrobić - mówię, paląc już któregoś z kolei papierosa.
- Stary, nie wiem - Matt wzrusza ramionami.
- To się dowiedz - fukam.
- Nie kocha Cie, to jest pewne. Po za tym nie wiem co siedzi jej w głowie - spluwa.
Nagle z klatki schodowej słychać kroki, drzwi się otwierają. Wychodzi Niall.
- Masz to co chciałeś, nie preferuję takich kobiet - mówi. Jego głos jest przepełniony jadem.
- Jakich?
- Hmm, zbyt '' lekko myślnych " - jąka się.   - Matt daj fajka, bo nie wytrzymam - zwraca się do szatyna.
- To jest jakieś chore - mówi Matt wyjmując paczkę papierosów z kieszeni.
- Mam nadzieje, że chociaż przez ciebie nie płacze - odzywam się wkońcu.
- Co ty, kocha ciebie.
- Nie kocha - mówimy z Matt'em równocześnie.
- Poważnie Niall, znam ją od dziecka. Naprawdę bardzo Cie kocha - szatyn poklepuje Nialla po ramieniu.
Wzdycham.
- Całowała jego - fuka.
- Sam nie wiem teraz czy to wina moja czy jej - mruknąłem.
- Twoja - odzywa się Miller.
- Czemu moja?
- Byli ze sobą szczęśliwi dopóki im tego nie zepsułeś - mówi szczerze.
- Gdyby byli ze sobą szczęśliwi nie całowałaby mnie, widocznie czegoś jej brakowało. Może po prostu lepiej całuję - uśmiecham się.
- To ciekawe dlaczego do łóżka poszła akurat ze mną - mówi Niall. - A nie z Tobą. Może po prostu Ci nie staje - dodaje ze śmiechem.
- Chłopaki przestańcie! - chichocze szatyn.
- Te nasze głupawe kłótnie do niczego nie prowadzą - powiedziałem.
- Nie mam pojęcia co robić - mruczy Niall paląc fajka.
- Co jej powiedziałeś? - pytam blondyna.
- Że jest żałosną egoistką i że to wszystko jej wina, i inne takie - wzrusza ramionami.
What the kurwa fuck ?!
- Wydaje mi się, że potrzebuje przyjaciela - zauważył Matt.
- Wiecie co, kocham ją. Ja ją naprawdę kurwa, kocham.
Na moje słowa chłopcy spojrzeli po sobie.
- Też ją kochałem - odezwał się Miller.
- Też ją kocham - odezwał się Niall.
- To skomplikowane - ciągam się za włosy.
- Dobra chłopaki, wiem! Idziemy to zapić ! - zaproponował Matt.
Oboje się zgodziliśmy...




Z perspektywy Caroline




Miękka, puszysta pościel muskała moją nagą skórę. Jego nagi tors przylegający do moich pleców powodował u mnie niemalże gęsią skórkę. A jego obecność dreszcze. Mruknął coś pod nosem zabierając dłoń z biodra na brzuch bardziej się we mnie wtulając. 
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Położyłam się na plecach, bardziej naciągając kołdrę na piersi. Usłyszałam cichy chichot.
- I tak je przecież widziałem - powiedział, na co na moją twarz wpłynął szkarłatny rumieniec.
Zawstydzona odwróciłam głowę w poduszkę, nic nie mówiąc...
- Hej, popatrz na mnie - ujął mój podbródek, tym samym zmuszając mnie do tego, żebym na niego zerknęła.
- Żałujesz tego? - spytał.
- Nie - uśmiechnęłam się. Louis złożył miękki pocałunek na moim czole i wtulił się w zagłębienie mojej szyi.
- Ja też nie, nigdy - powiedział.  - Najlepszy seks w moim życiu - dodał.
- Louu! - zażenowana trzepnęłam go poduszką.
- Powiemy chłopakom ? - dodałam.
- Niee, po co? Niech to będzie nasza słodka tajemnica - zachichotał  i zaczął mnie namiętnie całować.
Rzeczywiście ta tajemnica była słodka, a do tego niesamowicie seksowna!




Z perspektywy Matt'a



- O Mamma Mia ! - śpiewamy po drodze do domu.
- He's Italiano! - śmieje się Niall.
- He's gonna tell me a million lies...
Zaczęliśmy tańczyć, w miarę swoich możliwości. Harry potyka się o własne nogi śpiewając ciągle pod nosem " O Mamma Mia he's Italiano" śmiejąc się. Niall tak sam, a ja wcale nie jestem lepszy. Chociaż wydaje mi się, że najtrzeźwiejszy z całej naszej trójki.
Wkońcu w domu.
Moim domu... Yyy, chwilka.
- Nie możecie spać u siebie? - mamroczę wdrapując się po schodach na klatce schodowej.
- Uurgh, Matt... Jesteśmy zmęczeni... - powiedział Harry.
- Prześpimy się u ciebie - uśmiechnął się blondyn.
Leniwie przewróciłem oczami otwierając drzwi wejściowe. Niestety jesteśmy w dupie, nie mam kluczy.
- No co jest - marudzą.
- Nie wziąłem kluczy - wyznaję.
Zaczynamy energicznie pukać do drzwi. Po kilku minutach wkońcu jesteśmy ocaleni.
- Kotku, nie wzięliśmy kluczy - mruczy Niall wchodząc przodem.
- Kotku? - powtarza zdziwiona Kate. Gdy Horan przechodzi w głąb domu dziewczyna najprawdopodobniej zaczyna rozumieć co jest grane.
- Jutro jest biwak, naprawdę nie mieliście się kiedy schlać ?! - drze się.
- Ciiii - uśmiecham się.
- Żadne Ciii, Ty do łóżka! A wy - zwróciła się na Nialla i Harry'ego - śpicie na wycieraczce !
Chłopcy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem na co dziewczyna poszła do siebie trzaskając drzwiami.
Zapowiada się dłuuuga noc.






niedziela, 5 października 2014

Rozdział 31


 Prze­cież nie chodziło jej o to aby go zra­nić. Chciała znowu tych ust, potrzebowała po­całunków, przy­tula­nia. Chciała na­reszcie poczuć, że żyje






- Ale nie wiem co. Głupio wyszło... Nie chciałem, żebyś wiedziała, że sobie nie radzę - mówi skrępowany.
- Mi też jest ciężko, uwierz. Ale nie przejmuj się tym co on wygaduje. Dla mnie zawsze byłeś i będziesz facetem a nie chłopczykiem.
- Ale co z tego skoro twoje uczucia wyblakły?
- Niall, wcale nie wyblakły... - przyznaję.
- Halo? Chyba gubię zasięg - woła.
- Powiedziałam, że jeszcze coś do ciebie czuję - powtarzam.
- Halo? Katy? Coś przerywa...
- Powiedziałam, że nadal cie kocham !! - krzyknęłam głośno. - I nigdy nie przestanę - dodałam szeptem.
- Ohh... - usłyszał.   - To nie jest rozmowa na telefon, będę u ciebie za jakieś trzydzieści minut - dodał po czym się rozłączył.
O cholera.
Niall wpada na pogawędkę już za pół godziny, a Harry będzie tu za, spojrzałam na zegarek, niecałe...
- Katy Harry przyszedł !! - rozlega się głos Matta.
...już.
- Idę ! - krzyczę i wychodzę z pokoju. W przedpokoju stoi nie kto inny jak Harry. W szarym podkoszulku, czarnej koszuli w niebieską kratę, poprzecieranych spodniach, białych trampkach i skórzanej kurtce. Jego włosy, zbyt długie opadają na czoło, dodając mu uroku. Cały Harry. Taki jakiego kocham.
Chwila. Co?
- Zaprosisz mnie do środka czy będziesz mi się tak przyglądać? - pyta. Oblewam się rumieńcem i mówię :
- Yyym, sorry. Chodź.
- Nie wiem co mam powiedzieć - przyznałam, gdy wygodnie usiedliśmy na łóżku.
- Nie musisz nic mówić - powiedział i przyłożył dłoń do mojego rozgrzanego policzka. Przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze, po czym zaczął się przybliżać. Natychmiast się odsunęłam.
- Nie chcę - pisnęłam.
- Przestań oszukiwać, wiem, że chcesz - uśmiechnął się.
- Nie, Harry! Tak nie można.
- Posłuchaj, gdybyś naprawdę mnie nie chciała nie zaprosiłabyś mnie tu, nie zachowałabyś się tak wtedy...
- Mam mętlik w głowie - wzdycham.
- Wiem, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego ranisz nas na zmianę. Raz mnie raz Jego, sam już nie wiem.
- Przepraszam - powiedziałam szczerze.
- Twoje "przepraszam" nie załatwi sprawy - mruknął.
- Przyjechałeś po to, żeby wywołać u mnie wyrzuty sumienia, tak? To gratuluję, udało ci się - prycham.
- Nie zrozum mnie źle. Widzę, że jesteś między młotem a kowadłem ale nie mogę się powstrzymać.
- Trudno, musisz.
- Cały czas musiałem, wspierałem na zmianę to ciebie, to Niall'a, ale to nic fajnego być w takim trójkącie. To... to jest jak pułapka.
- W trójkącie? Ubzdurałeś to sobie.
- Przestań, okej! Przestań mnie ciągle odtrącać ! - krzyczy. - Ja... ja też zasługuję na miłość - szepcze.
Nie mogąc już wytrzymać przytulam go z całych sił.
- Przepraszam, Harry. To nie tak, nie odtrącam cię - mówię. W tym momencie przypomina mi się kłótnia z Niall'em w Paryżu, każde paskudne słowo, które powiedział - Nie odtrącam, słyszysz?! - histeryzuję.
- Nigdy nie mówiłem tego żadnej dziewczynie, a miałem ich już wiele. Żadna nigdy nie znaczyła więcej niż ty. Kocham cię - płacze.
- A Caroline? Mówiłeś, że ją kochasz - przypominam sobie.
- Proszę cie, to nie była miłość.
- Ale jednak...
- Miałaś racje, to nie była rozmowa na telefon. Inaczej nie mógłbym zrobić tak - przerywa mi i wpija się w moje usta  z tak ogromną zachłannością, że mięknę. Nie potrafię przestać, nie mogę się już dłużej opierać. To silniejsze ode mnie.
- Co do cholery? - słyszę i natychmiastowo odrywam się od  bruneta. W drzwiach stoi Niall.
Dlaczego ja?
- Niall, ja to wyjaśnię ! - krzyczę.
- A co tu wyjaśniać? Jesteś jędzą, nic poza tym. A ty - zwraca się do Harry'ego - fałszywym dupkiem. I pomyśleć, że miałem was za przyjaciół !
- Co to za wrzaski ? - przyszedł Matt. - O co chodzi tym razem? - dopytuje się.
- O nic. Idę stąd, za dużo tu śmieci - powiedział Niall i wyszedł. Poczułam silne kłucie w sercu, tak silne, że niemal zwaliło mnie z nóg.
- Niall zaczekaj! - krzyknęłam biegnąc za chłopakiem.
- Czego? - warknął.
- To ja ją pocałowałem, protestowała - powiedział Harry. Odwróciłam się w jego stronę posyłając mu przepraszające spojrzenie. Wiem, ile znaczą dla niego te słowa.
- Słyszysz, Niall, słyszysz ?! - krzyczę.
- Słyszę, uspokój się - powiedział, po czym próbowałam go przytulić. Wręcz rzuciłam mu sie na szyję. Poczułam jak mnie odpycha.
- Proszę nie odtrącaj mnie! Nie odtrącaj ! - desperacko opadam na ścianę i zsunęłam się na podłogę. A po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Chodź tu - powiedział w końcu. Usiadł obok mnie i przytulił. Matt i Harry wyszli z mieszkania, Matt zapewne na papierosa, a Harry jak najdalej. Jak najdalej ode mnie.
- Ale ze mnie histeryczka - płaczę.
- Ciiiii - głaszcze mnie po włosach.
- Tęskniłam za twoim dotykiem -  mówię po chwili ciszy.
- Teraz to brzmi to trochę niedorzecznie - mruczy.
- Przepraszam, naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.
- To nic, przecież nie jesteśmy razem, nie musisz mnie przepraszać - mówi.
Auć.
- Nie mów tak jakbym znaczyła dla ciebie tak niewiele.
- Problem w tym, że znaczysz stanowczo zbyt dużo - pokręcił głową.






Następny rozdział pojawi się w środę.
Teraz będę pisać regularnie



Czytasz = komentujesz

Pamiętaj, bo to bardzo motywuje.

czwartek, 2 października 2014

Rozdział 30

                                                             
Prze­bacze­nie jest naj­trud­niej­szą roz­mową kończąca się słowem ”zostań” 





- Hej - mówi Matt wychodząc z salonu. Na dźwięk jego głosu mimowolnie podskoczyłam.
- H-hej - uśmiecham się krzywo.
- Jak było na randce? - chichocze.
- Randce? O przestań, najgorsze dwie godziny mojego życia - mówię szczerze.
- Uuu, nie spodobało się księżniczce? - pyta żartobliwie.
- Spadaj - daję mu kuśtyka w bok.
- A tak poważnie, jak było?
- No mówię, fatalnie. Kevin jest... jest jakiś dziwny - krzywię się.
- Ooo, no co ty! - śmieje się.  - Nie zauważyłaś tego wcześniej ?
- No jakoś nie. Pytał czy może jechać z nami pod namioty - tłumaczę.
- Co? Powiedz tylko, że się nie zgodziłaś.
- Jak powiedziałam mu, że nie to zaczął gładzić mnie po policzku i mówić, że na pewno mogę was przekonać.
- Plant - prychnął.
- Co dziwniejsze, gdy wybiegłam z samochodu krzyknął coś w stylu " Mnie się nie ignoruje " a przed chwilą dostałam dziwnego sms'a.
- Jak to dziwnego?
Pokazałam chłopakowi wiadomość.
- Wiesz co, wydaje mi się, że  to któraś z fanek chłopców - mówi próbując dodać mi otuchy.
- Nie wiem, mam nadzieję, że to czysty zbieg okoliczności - ucinam temat.


***


" Masz 1 nieodsłuchaną wiadomość na poczcie głosowej "



- Rozmawiałem z Katy –  słyszę głoś Nialla.
- Ja też  - i Harry'ego.
- Co? Czemu?
- Jak to czemu? Pytałem się czy jedzie z nami pod namiot
 - I co Ci powiedziała?
- Nic konkretnego, nie określiła się. Pytała tylko kto jeszcze jedzie i tyle.
- Mi powiedziała, że jedzie
 - A rozmawiałeś z nią  o was?
- O Boże, Harry, nie ! Ty to jesteś taki mądry teraz, a nie wiesz przypadkiem co mam jej powiedzieć?
- No, to co czujesz. Jezu, Niall, zachowujesz się jak zniewieściały chłopczyk.   
- Dzięki za radę, przyda się
- Przestań się nad sobą użalać
- Słucham? Dziewczyna, którą kocham nad życie odmówiła na moje oświadczyny i na dodatek ze mną zerwała, a Ty mi mówisz „ przestań się nad sobą użalać’’ !
-  Ona potrzebuje faceta a nie małego chłopczyka!
 - I jeżeli, Ty nie będziesz dla niej facetem wiedz, że nie zawaham się już ani chwili dłużej.
- Co Ty powiedziałeś?! Chcesz mi odbić dziewczynę, taki z ciebie przyjaciel?!
- Słyszałeś. Nie mogę się doczekać, gdy ponownie spróbuję jej malinowych ust.
- Ani mi się waż ją dotknąć.
- To jest miłość, tu nie ma zasad.



Odsłuchując tą wiadomość omal nie spadłam z krzesła. "To jest miłość, tu nie ma zasad" ? Co on wygaduje? Jakiś nienormalny jest czy co.
Nie zastanawiając się już dłużej wybrałam numer Harry' ego.
- Halo? -  odebrał.
- No halo, halo - parsknęłam.
- Hej Katy - mówi ciepło, a jego ton głosu sprawia, że niemalże widzę jego uśmiech.
- Wyjaśnij mi jedną rzecz.
- A mianowicie?
- Powiedz mi w jaki sposób chcesz ponownie spróbować moich malinowych ust?
- Co? Nie wiem o co chodzi...
- Ależ wiesz! - przerwałam mu. - I nie zawahasz się ani chwili dłużej.
- Skąd to wiesz? Ten pedał ci już o wszystkim powiedział, tak ?
- Nie, nagrał mi się niechcący na pocztę. I jaki pedał? Co ty wygadujesz?
- Aha, jasne! Tylko pedały się tak zachowują, niby mówi, że cie kocha a tak naprawdę ryczy w koncie i czeka aż sama się za niego weźmiesz - prycha.
Mówi, że mnie kocha?
Po tych słowach od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
- To chyba nie twoja sprawa, co nie? - mówię pół tonu głośniej.
- Gdybyś wybrała mnie to nie zaciągnąłbym cie na siłę do łóżka i nie zabrał w tak oklepane miejsce! Pff, Paryż. Już mniej oryginalnie się nie dało!
- A co ty wiesz, Harry? - śmieję się sarkastycznie.
- Wiem, że gdy mnie pocałowałaś miałaś nogi jak z waty i motyle w brzuchu. To nie był wypadek, chciałaś tego tak samo jak ja. Katy, przyznaj w końcu, pocałowałaś mnie! I podobało ci się - praktycznie krzyczy.
 - Przestań to rozpamiętywać. W co ty grasz, Styles? Nie poznaję cie - powiedziałam z niedowierzaniem.
- Nie zaprzeczysz, bo to było magiczne. Od tego nie uciekniesz.
- Od czego niby? - fukam.
- Od tego co siedzi ci głęboko w sercu, tam jest dla mnie malutka nadzieja, którą skryłaś jeszcze bardziej - powiedział prawie łamiącym się głosem.
- Przykro mi, że opacznie odbierasz moje sygnały. Ale między nami nic nie ma, zrozum.
- Opacznie?? Na litość boską, co ty wygadujesz?! Pocałowaliśmy się, mam ci to przeliterować??
- No tak, i co w związku z tym? To było kiedyś a teraz jest teraz i nie wracajmy do tego.
- Nie wracajmy, słucham? Z żadną dziewczyną nie było mi lepiej w łóżku niż trwając z tobą w tym magicznym pocałunku! Tak, był magiczny. Nie mogę przestań to powtarzać !
To chyba jakaś paranoja.
- Harry, uspokój się - mówię łagodnie.
- Jak ma być spokojny? Wypierasz to z pamięci jakby to było coś złego, nie rozumiesz, że ja też mam uczucia?
- Ta rozmowa na pewno nie jest na telefon.
- Nie ma sprawy mogę być u ciebie za pół godziny.
- Do zobaczenia - powiedziałam i się rozłączyłam. Opadłam bezsilnie na krzesło zastanawiając się przy tym jak bardzo jestem pokręcona. Czy nie może być w końcu normalnie?
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł - zadzwonię do Niall'a. On zapewne znajdzie na to rozsądne wytłumaczenie.
- Halo? Niall?
- Katy? Coś się stało? - pyta zatroskany.
- Nie. To znaczy tak. Ughh, nie wiem - wzdycham.
- A więc słucham - mówi miękko.
- Przez przypadek nagrałeś mi się na pocztę i słyszałam twoją rozmowę z Harry'm, o mnie. Ja... ja nie wiem co myśleć. Oczekuję wyjaśnień...
Po drogiej stronie słuchawki usłyszałam westchnięcie a potem głuchą ciszę.
- Halo? Jesteś?
- Mhhm - mruknął.
- Powiedz coś.
- Ale nie wiem co. Głupio wyszło... Nie chciałem, żebyś wiedziała, że sobie nie radzę - mówi skrępowany.
- Mi też jest ciężko, uwierz. Ale nie przejmuj się tym co on wygaduje. Dla mnie zawsze byłeś i będziesz facetem a nie chłopczykiem.
- Ale co z tego skoro twoje uczucia wyblakły?
- Niall, wcale nie wyblakły... - przyznaję.




Następny rozdział... UWAGA trurtutututuu.... w niedzielę ! :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 29 / KONKURS /



Groźba?





Ignorując dzwoniący telefon przewracam się na drugi bok. Dosłownie przysięgam, że jak nie przestanie dzwonić w ciągu pięciu sekund wywalę go przez okno!
- Katy, wstawaj ! - słyszę głoś Matt'a .
Przewracam oczami i wygrzebuję się spod kołdry. Odblokowuję telefon. 
"7 nieodebranych połączeń od : Harry " 
Niemalże natychmiast oddzwaniam.
- Dzwoniłeś - mówię, gdy odbiera.
- Dzień Dobry, dobrze spałem. Dzięki.
- Do rzeczy, Harry. Spóźnię się do pracy - poganiam go.
- Chciałem się zapytać czy jedziesz z nami pod namiot. 
Czy ten idiota dzwoni do mnie o ósmej rano tylko po to, żeby spytać czy jadę z nimi pod jakieś durne namioty ?!
- Taa - odpowiadam. 
- Niall się ucieszy - chichocze. 
- Właściwie to kto jedzie? - pytam.
- My, Niall, Caroline, Lous i Matt.
- A właśnie, jak z Caroline?
- Już jej przeszło - śmieje się.
- Dobra, ja kończę. Cześć - rozłączam się. 
Naciągam na siebie szlafrok i wlokę się do kuchni. 
- Heej  - mówię zaspanym głosem.
- Hej, jak się spało? - Matt się uśmiecha.
- Krótko - odpowiadam, na co chłopak śmieje się pod nosem.
- Jedziesz pod te namioty ? - dodaję.
- Ym, chyba. Sądzisz, że nie powinienem? 
- Nie, jasne, że powinieneś ! Będzie fajnie - uśmiecham się.
- W sumie to masz racje - odwzajemnia gest.
- O której odebrać Cię z pracy ? - pyta.
- Dzisiaj jestem umówiona z Kevinem - mówię beznamiętnie. 
- Tylko mi się nie całuj - śmieje się.
- Takie rzeczy to po ślubie - dołączam do przyjaciela.



***


- Więc gdzie chce Pani jechać? - pyta Kevin, gdy wsiadamy do jego samochodu. 
- A Pan? - uśmiecham się.
- Myślałem może o jakiejś restauracji - mówi tajemniczo.
- A mianowicie? 
- Nie do końca wiem jak się nazywa, ale jest siedem przecznic od kawiarni - informuje mnie.
- Nie ma sprawy, jestem strasznie głodna - łapię się za brzuch.
- Taa, ja też - uśmiecha się zalotnie. 
Gdy mijamy Nando's  jego dłoń wędruje na moje udo. Zaczynam się wiercić próbując strącić jego rękę, ale to na nic. Zaczyna być coraz bardziej nachalny.
- Co Ty robisz?? - pytam.
- Ja tylko... przepraszam... 






__________________________________
Niall




Odbierz ten telefon,  do cholery. Odbierz.Ten.Telefon.. Chyba zaraz wybuchnę !  Czemu Harry nie odbiera telefonu ?!  Po dziesiątej próbie daje sobie spokój... Wybieram numer Katy. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał. Cholera jasna by to wzięła!
- Halo? - słyszę kojący moje nerwy głos.
- Hej, Katy, tu Niall.. - zaczynam.
- O hej! - mówi radośnie.
- Chciałem się dowiedzieć, czy zdecydowałaś się jednak jechać z nami pod namiot? 
- Tak, z chęcią z Wami pojadę. Kiedy?
- Planowaliśmy już jutro - uśmiecham się.
- Nie ma sprawy, o której ? 
- Umm, nie wiem... czternasta? Z chłopakami mamy ustaloną miejscówkę, jak się jedzie do Holloway, w lewo - tłumaczę
- Okej, Matt powinien wiedzieć gdzie to jest, w takim razie do jutra - mówi.
- Pa - rzucam.
- Katy, poczekaj ! - dodaję szybko, ale dziewczyna zdążyła się już rozłączyć.

Wybieram jej numer jeszcze dwukrotnie, ale włącza się tylko poczta głosowa.  Z jednej strony to może i dobrze, bo teraz doszedłem do wniosku, że tak naprawdę nie mam pojęcia co jej powiedzieć. Chyba „Kocham Cię, do jutra‘‘ zabrzmiałoby żałośnie. Dlaczego nie potrafię się spiąć i w końcu ją odzyskać? 

***

- Rozmawiałem z Katy – mówię Harry’emu, gdy schodzę do salonu.
- Ja też.
- Co? Czemu? – krzywię się.
- Jak to czemu? Pytałem się czy jedzie z nami pod namiot – wyjaśnia.
- I co Ci powiedziała?
- Nic konkretnego, nie określiła się. Pytała tylko kto jeszcze jedzie i tyle.
- Mi powiedziała, że jedzie – uśmiecham się.
- A rozmawiałeś z nią  o was? – pyta.
- O Boże, Harry, nie ! Ty to jesteś taki mądry teraz, a nie wiesz przypadkiem co mam jej powiedzieć?
- No, to co czujesz. Jezu, Niall, zachowujesz się jak zniewieściały chłopczyk.   
- Dzięki za radę, przyda się – prycham sarkastycznie i idę do kuchni zrobić sobie kawę.
- Przestań się nad sobą użalać – mówi.
- Słucham? Dziewczyna, którą kocham nad życie odmówiła na moje oświadczyny i na dodatek ze mną zerwała, a Ty mi mówisz „ przestań się nad sobą użalać’’ !
-  Ona potrzebuje faceta a nie małego chłopczyka! – krzyczy.
- I jeżeli, Ty nie będziesz dla niej facetem wiedz, że nie zawaham się już ani chwili dłużej.
- Co Ty powiedziałeś?! Chcesz mi odbić dziewczynę, taki z ciebie przyjaciel?! – krzyczę.
- Słyszałeś. Nie mogę się doczekać, gdy ponownie spróbuję jej malinowych ust – uśmiechnął się.
Nie mogłem już dłużej wytrzymać. Gdy moja pięść zderzyła się z jego twarzą poczułem niesamowitą ulgę.
- Ani mi się waż ją dotknąć.
- To jest miłość, tu nie ma zasad.
 Nie mogę uwierzyć, że Harry tak bezczelnie chce mi ją odebrać!





________________________________________________
Katy




- Dziękuję za miłe popołudnie - uśmiecha się.
- Nie, to ja dziękuję - odwzajemniam gest. Naprawdę nie spodziewałam się, że moim szefem okaże się tak uprzejma i miła osoba jak Kevin. 
- Hmm, masz ochotę wyskoczyć gdzieś jutro? - pyta.
- Jeżeli to randka to nie jestem zainteresowana - mówię szczerze.
- Nie, towarzyskie spotkanie.
- Jutro niestety nie mam czasu, wybieramy się ze znajomymi pod namioty. 
- Naprawdę? Też miałem jechać, gdzie się wybieracie? 
- Gdzieś na lewo od Holloway, nigdy tam nie byłam.
- To jedziecie pewnie główną trasą, potem skręcacie do lasu?
- Umm, prawdopodobnie. Właściwie to skąd te pytania? - dziwię się.
- A tak tylko pytam...
Czy tylko dla mnie to wydaje się być dziwne?
 - Mogę się do was dołączyć? - pyta.
Co?
- Hmm, nie wiem, nie ja to organizuję... - mówię skrępowana.
- Jestem pewien, że mogłabyś ich przekonać - uśmiecha się gładząc dłonią mój policzek.
- Yyy, ja nie wiem. Narazie - powiedziałam i szybko wysiadłam z samochodu.
Zamykając drzwi usłyszałam jego krzyk " Mnie się nie ignoruje! ".
Wchodząc do mieszkania poczułam, że mój telefon wibruje, sms:

" Pożałujesz "


UWAGA UWAGA !


Mniejszym ogłaszam mały konkurs.
Ten, kto opisze w komentarzu najciekawszy ciąg dalszy zostanie nagrodzony.
Nagroda jest oczywiście niespodzianką. Proszę podpisywać się nickiem z Twittera.
Zaznaczam, że to jest przed ostatni rozdział pierwszej części.
Masz ciekawy pomysł na zakończenie? 
Napisz mi w komentarzu. 
Zwracam uwagę na rozbudowane komentarze, treściwe, bez spamu. 


~ @klapciatek


~~


czytasz = komentujesz

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 28

W tym momencie Niall pogładził swoją ciepłą dłonią moją drobną dłoń. Poczułam nieprzyjemne ukucie w sercu. Zrobiło mi się sto razy gorzej, gdy pomyślałam, że go straciłam. Straciłam praktycznie wszystko. Co z tego, że mam pracę ? Wolałam już być bezrobotną idiotką, niż żyć bez Nialla. W gruncie rzeczy wyjdzie mi to na dobre, z resztą jemu też. Ile można mieć na utrzymaniu taką niewdzięcznice? Nie dziwię się, że tak postąpił. Kochał mnie a ja to zniszczyłam...
Słabo się do niego uśmiechnęłam i odsunęłam rękę. Co ja robię? Przecież powinnam być twarda, powinnam być taką jaką zawsze chciałam. A nie naburmuszoną nastolatką z problemami.
- Znajdziemy ją, Louis - powiedziałam w końcu.
- Nie ma innego wyjścia - poparł mnie Niall.
- Louis, czy powiesz mi co do ciężkiej cholery się z Tobą dzieje?! - wybuchł Harry.
- Nic - mruknął. W tym momencie wjechaliśmy w ulicę poprzedzającą kawiarnię, w której pracuję.
- Nie, w ogóle - burknął Styles. Jestem rozbita wewnętrznie, czuję psychiczny ból. Czuję, że mogę stracić Caroline. Była dla mnie wsparciem, otuchą. Potrzebowałam w końcu jakiejś baby w tym domu, była dla mnie przyjaciółką, której nigdy nie miałam. Chciałabym, żeby wszystko przestało się w końcu walić.
- Jest ! - krzyknął  Niall. Wszystkie pary oczy kłopotliwie spojrzały w wskazaną przez Lou stronę. Siedziała na krawężniku parkingu, gdzieś niedaleko mostu. Miała zaczerwienione oczy i mokrą chusteczkę w rękach.
Jej paznokcie były pozdzierane, praktycznie nic nie zostało z jej czerwonego lakieru. Gdy tak na nią patrzyłam spostrzegłam jak na jej twarz wkrada się mały uśmieszek...
Kiedy Louis zahamował wszyscy poderwali się do wyjścia.
- Nie ! - krzyknęłam. -  Ja pójdę, zostańcie- poradziłam i spokojnie wyszłam z samochodu. Podeszłam do blondynki, po czym ją przytuliłam.
- Wracajmy do domu - powiedziałam cicho. Caroline mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego.
Nie wiem co dokładnie miała na myśli, ale wzięłam to za " tak ".
- Dlaczego uciekłaś? - spytałam.
- Upokorzył mnie - powiedziała ledwie słyszalnie.
- Kto taki?
- Harry - pisnęła.
- On ma ogromne serce, na pewno nie zrobił tego celowo - pocieszam ją.
- Nie rozumiesz, Katy. Nie znasz całej prawdy, mam dość, nie potrafię dalej tak udawać - płacze.
- Powiedz mi o co tu chodzi - proszę.
- Niech Ci Harry powie, nie mam już siły - wzdycha.
- Chodź, jedziemy do domu - powiedziałam podnosząc się. Dziewczyna zrobiła to samo i poszłyśmy w kierunku chłopców. Jak wsiadłyśmy wszyscy gorączkowo na nas spojrzeli, szczególnie Louis.
- W porządku - wydukała Carls w stronę Lou. Chyba nie wiedział jak ma się zachować, bo w ogóle nie zareagował.


   ***

Jasne światło latarni delikatnie muskało przepełnione ciemnością ulice, tworząc przyjemny widok dla oczu. W powietrzu unosił się zapach  nocy, uwolnienia oraz smutku i cierpienia. W głowie wciąż panował nieustający mętlik, wyrzuty sumienia i tęsknota. Czułam, że powoli staję się jak kłębek nerwów. Z nadzieją, że ból minie, upijam łyk gorącej czekolady. Opieram głowę o ścianę i bardziej zagrzebuję się w koc.
Przymykam powieki i daję upust emocjom, kolejny raz...




__________________________________________
Niall




Zgniatam kolejną kartkę i wyrzucam ją gdzieś za siebie. Przecieram dłońmi twarz, jak gdybym w ten sposób mógł zetrzeć zmęczenie, samotność i smutek. Piszę na kartce kolejne wersy, ale nic nie się tak naprawdę nie składa, wyrywam następną kartkę.


Zostało tylko echo
Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Zostało tylko echo
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
Zostało tylko echo
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Zostało tylko echo
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi

Obraz stoi przed oczami
Nie potrafię oddychać ustami, wiesz mnie zatyka
Tracę głos jak dławiący gardło but
Los wspomnień mroczna moc
Gdzie dziś marzenia nasze są?
Blizny po szczęściu, oko zaszło mgłą
Mamy bezwietrzny wieczór
Cisza krzyczy szeptem, którego nikt nie umie słyszeć
Uciec od tego i nie wrócić
Kłopoty, zamknąć oczy, zniknąć w nocy
Uśmiech przez łzy- to nic nie zmieni
Niczego nie da się naprawić, wyjaśnić, wymienić
Naszych problemów nie rozwiąże już telefon
Kolejny raz w ścianę uderzam pięścią
Chociaż nie jestem winny, tępy ból, zapijmy...
Tak bardzo czuję się bezsilny...








***

Otwieram oczy, dookoła znów ten sam, pusty pokój, puste łóżko. Jest smutno, nie usłyszałem od niej "Dobranoc" i nie mogłem przez to usnąć. Poranki też nie należą do ulubionej części dnia. Z resztą co bym nie robił i tak wszystko, dosłownie wszystko przypomina mi jak planowaliśmy  wspólną przyszłość.



poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 27


 Ucieczka nie zawsze jest właściwa




- Tak mi przykro - mówię przytulając blondynkę.
- Nie, Louis! Wcale nie jest Ci przykro, nikomu nie jest przykro! - krzyknęła odpychając mnie.
- Carls, uspokój się... - mówię delikatnie.
- Uspokój się ! Uspokój się... - powtarza. - Jestem spokojna! W ogóle po co mnie tu ściągnęliście? - krzyczy.  - Jesteście tacy sami, wszyscy ! Wiedziałeś o tym, tak?! No jasne, to wasz zasrany układ! - ciągle krzyczy nie dając mi dojść do słowa.
- Caroline! - krzyczę na nią. - Przestań krzyczeć, nie było żadnego układu, co Ty mówisz?
- Kłamiesz, łgarz. Tak bezczelnie, prosto w oczy... - piszczy, a po jej policzku spływa kolejna fala łez. Mruknęła jeszcze coś pod nosem i wybiegła z pokoju. Chyba musi pobyć trochę sama, w każdym bądź razie powinien dać jej trochę spokoju. To wszystko zdecydowanie  ją przytłoczyło... Niall, Katy, Carls i Hazz... Czy przypadkiem nie za dużo się dzieje? Nasze życie przypomina jakąś telenowelę.
- Hej - mówi Harry stojąc w drzwiach.
- Hej, właź - uśmiecham się niechętnie.
- Gdzie pobiegła Carls? - pyta.
- Nie wiem, nie ma jej w domu? - marszczę czoło. Mam nadzieję, że nie poszła na długo.
- Nie, wybiegła zapłakana... - marudzi Harry. Co mnie to w ogóle obchodzi?!
- Zraniłeś ją - zauważam.
- Nigdy nie obiecywałem jej miłości, to ona się nastawiła - śmieje się chłopak.
- Co Cie tak śmieszy? Że dziewczyna cierpi? - pytam poddenerwowany.
- Nie, nie to. Z resztą co Ty się nią tak przejmujesz? Czyżbyś się zakochał? -woła brunet.
- Nie! - szybko zaprzeczam. - Ja tylko ją lubię, i szkoda mi się jej zrobiło - tłumaczę. Nie mówię całej prawdy, bo w sumie po co? Wszystko jest już i tak niesamowicie pogmatwane... Jedno kłamstwo nie zrobi różnicy. Uśmiecham się w duchu.
- Jak tam chcesz, daj znać jak się odezwie czy coś - bełkocze.
- A co z Katy? - pytam.
- Jest świeżo po rozstaniu - przewraca oczami. Jak on mnie wkurza.
- Aha - prycham zirytowany. Niech on sobie w końcu pójdzie !
Harry zdaje się nie zwracać na mnie najmniejszej uwagi i w ciszy opuszcza mój pokój. I bardzo dobrze, mam dość tych gierek. Ani Kary ani Caroline nie jest zabawką.





                              _____________________________________________________________
                                                                                           Katy




Wysiadamy z jego samochodu i idziemy do jego mieszkania. Tak bardzo chciałabym nazwać go po prostu domem. Moim domem...
- Więc kawa? - uśmiecha się.
- Byłoby miło - uśmiecham się.
- O no proszę, kogo my tu mamy - mówi Matt.
- Co, gołąbeczki wróciły? - śmieje się z kuchni Harry.
- Harry, pysk ! - drę się, siadając na kanapie. Harry tylko niewinnie chichocze.
- Jak na basenie? - dopytuje się Louis.
- Umm, całkiem... Ciekawie... - śmiejemy się.
- Tak? U nas też było ciekawie - drażni się chłopak. Niall rzuca w niego poduszką i siada niedaleko mnie. Kątek oka widzę, że chciał mnie objąć, ale w ostatniej chwili przypomina sobie, że...
- Spadaj - uśmiecha się Niall.
- Proszę - Hazz podaje mi kawę, a sam siada na fotelu.
- Dzięki.
- Co u Ciebie? - pyta Harry.
- W porządku, pracuję - chwalę się.
- A tak, wspominałaś. To jak darmowa kawa dla wszystkich? - śmiesznie porusza brwiami.
- Emm, nie wiem czy  Kevin nie będzie miał nic przeciwko - mówię lekko skrępowana.
- Napewno nie - uśmiecha się Matt. - Jedyna, niepowtarzalna kawa robiona przez Kate Brown dla wszystkich ! - śmieje się chłopak.
- Chętnie jutro wbijemy - mówi Niall.
- Wszyscy są mile widziani - mówię. - Właściwie, to gdzie jest Carls? - rozglądam się.
- Wyszła - odparł Lou.
- Nie wiesz kiedy wróci? - dopytuję się.
- Niestety nie... - mówi smutniej.
- A - mruczę. Chłopcy uparci przedyskutowywali jakąś " ważną sprawę", ale nie słuchałam o co chodzi. Jedyne co mnie zastanawia to gdzie jest Carline. Chciałabym z nią pogadać, umówić się, spędzić trochę czasu... Nie powiem, brakuje mi jej.
- Katy, słyszysz? - trąca mnie blondyn.
- Co? - pytam wyrwana z kontekstu.
- Ten wypad pod namiot, to jak? - pyta Harry.
- Co jak? Wybieracie się? -pytam.
- Jedziemy, na biwak. Oderwiemy się od tej monotonnej codzienności - mówi podekscytowany Matt.
- Kiedy?
- Jeszcze zobaczymy, obgadajmy to z Carls - proponuje Carls. A on tylko o niej...
- W porządku, jak nie będę miała pracy to okej - uśmiecham się. - Przepraszam na chwilę - wstaję z kanapy i idę do kuchni. Wybieram numer Caroline. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty... Co jest?! Dzwonię jeszcze raz, tym razem odbiera.
- Halo? Carls?
- Katy? - słyszę jej głos.  - Płaczesz? - pytam.
- To koniec, rozumiesz? - mówi zapłakana.
- Jaki koniec? Gdzie Ty jesteś ? - krzywię się.
- Daleko - bełkocze.
- Za ile będziesz? - próbuję coś z niej wyciągnąć.
- Nie będę w ogóle - płacze. - Nie szukajcie mnie... Żegnaj - płacze raz jeszcze i się rozłącza.
Przerażona wbiegam do salonu.
- Możecie przełożyć pogawędkę o biwaku na później? Caroline uciekła - informuję ich.
- Jak to uciekła? - krzywi się Harry.
- Nie wiem ! Powiedziała, że nie wróci, że to koniec - tłumaczę. Jestem bliska płaczu.
- Jedziemy - powiedział Louis podsumowują, zerwał się z kanapy i podszedł do komody. Wziął szybko klucze, portfel i wychodząc powiedział :
- Na co czekacie?! Szybko!
Wszyscy poddenerwowani siedzieliśmy w jego samochodzie w niecierpliwości przeczesując okolice. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. W tym momencie Niall pogładził swoją ciepłą dłonią moją drobną dłoń.









Hej, trochę dawno mnie tu nie było.
Mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić.  
Wracam do Was z nowymi ciekawszymi rozdziałami ! ^ ^
W sumie, co do tego, to nie jestem z niego zadowolona...
Chociaż wolę dodać coś takiego niż w ogóle nic nie dodawać.
Zachęcam Was do komentowania i brania udziału w ankiecie.
A szczególnie do komentowania !
Nawet nie wiecie jak to to bardzo motywuje, naprawdę !
Co do bloga, to wymyśliłam coś czego się pewnie nie spodziewałyście...
Kończę to opowiadanie, a mianowicie pierwszą serię : D
To nastąpi jakoś w 30 rozdziale, może jakoś potem.
W każdym bądź razie około 30.
Pod ostatnim rozdziałem 
pierwszej części serii pod tytułem
" Change "
Pojawi się zwiastun drugiej części.
Mam nadzieję, że jesteście ciekawi co wydarzy się dalej... : )

Czytasz = komentujesz

niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 26

W rzeczywistości tylko marzę o tym,żeby skopać tyłek temu  całemu szefuńciu. 
- To fajnie - lekko się uśmiecha.
Uwielbiam jej uśmiech, jest taki niewinny a zarazem ironiczny. W  Katy jest coś czego nie potrafię wyjaśnić, jej po prostu nie da się nie kochać. 
- Jakoś nie mogę się odnaleźć w tej całej sytuacji - dodaje po chwili niezręcznej ciszy.
Fakt, ja też.
- No. Nie tylko Ty - mruczę.
- Czemu jesteś taki niemiły? - krzywi się brunetka. 
- Nie jestem niemiły, tylko zdystansowany - tłumaczę patrząc na dziewczynę. Jej oczy zaszły mgłą, a usta ułożyły się w cienką linię. Prawdopodobnie pod wpływem stresu, jaki odczuwa w moim towarzystwie.
- I zły, co nie? Jesteś zły na mnie za to, że nie dałeś mi dojść do słowa - parska. 
Mogę dostrzec na jej czole niewielką zmarszczkę i wydęte usta, wygląda jak mała obrażona dziewczynka.
- Nie wiem o co Ci chodzi - bąkam.
- Może i nie przyjęłabym zaręczyn, ale to na pewno nie dlatego, że Cie nie kocham - wypala. 
- Przed chwilą mówiłaś, że to za wcześnie na takie rozmowy! Może byś się tak określiła w końcu?! - wybucham. 
Ponownie zerkam na dziewczynę, ale nie widzę w niej dawnej Katy. Teraz moje oczy dostrzegają złą i wystraszoną kobietę, której drży warga.
- Nie...  Nie k - krzycz - mówi cicho. 
- Przepraszam - wzdycham. - Naprawdę nie chciałem Cie wystraszyć - mówię łagodnie.
- Co się z nami stało ... - pochlipuje. 
Nie wiem jak mam się zachować. Przytulić, nie dotykać czy w ogóle odejść...
- Wiem, że to moja wina - mówię w końcu.  - Fakt, nie chciałem tego przyznać, ale - urywam. 
- Ale? 
- No, jest mi wstyd, że tak się zachowałem - przyznaję. Czuję ulgę, że to z siebie wyrzuciłem. 
- W porządku, mi też - blado się uśmiecha.
- Możemy wrócić do tego co było? Naprawdę już kompletnie nic do mnie nie czujesz, nie wierzę... - bąkam.
- Nie, Niall. Chcę się usamodzielnić, mówiłam Ci - wzdycha.
- Jesteś samodzielna - uśmiecham się.
- Tak, bardzo - śmieje się.
Gdy chcę palnąć jakąś chamską głupotę dzwoni mój telefon.
- Sorry.  - Halo? - odbieram.
- Gdzie Wy jesteście?
- Nie przeżywaj Harry - śmieję się.
- Nie przeżywam, tylko pytam, co Wy najlepszego robicie? 
- Sam kazałeś mi spiąć dupę, a teraz masz jakiś problem - krzywię się.
- Nie mam żadnego problemu! A róbcie co chcecie - piszczy i się rozłącza. 
- To tylko Harry - mówię Katy.
- Co chciał ? - pyta.
- W sumie to nie wiem - wzdycham. - Pytał gdzie jesteśmy - dodaję po chwili namysłu. 
- Aha - mruży oczy.  - Właściwie to po co mu to wiedzieć - myśli na głos.
- Nie mam pojęcia, po prostu jest wścibski i tyle - wzruszam ramionami. 
- Taa, coś w tym jest - uśmiecha się. 
- Wiesz, co? Powinniśmy częściej jeździć na basen - śmieję się, żeby rozładować atmosferę. 
- Tak, zdecydowanie. Oni teraz się zapewne suszą a leniuchujemy w najlepsze.
- Jutro też idziemy na basen? - pytam z nadzieją.
- Jutro nie... - wzdycha. - Mówiłam Ci.
- A no tak. W takim razie może pojutrze? - nie daję za wygraną. 
- Ale na basen, basen czy tako gdzieś ? - pyta radośnie. - Tako, myślałem może nad jakimś wyjazdem gdzieś dalej... - mruczę.
Sam nie jestem pewien co do moich myśli, ale taki wypad chyba nikomu nie zaszkodzi...
- Ciekawe gdzie - chichocze. 
- Sam nie wiem ... - uśmiecham się.









  _____________________________________________________________________________                                                                         Harry





- I co powiedział? - spytała Carls. 
- Coś tam, że robię problemy. Nie wiem dokładnie o co mu chodziło - tłumaczę.
- Z nim się ostatnio w ogóle dogadać nie można - narzeka blondynka. 
- Zauważyłem, chyba przeżywa te rozstanie - mówię.
- Przeżywa? - kpi dziewczyna.
- Na swój sposób, przecież nie będzie płakał jak mała dziewczynka - marszczę czoło wyobrażając sobie Nialla w takim stanie.
- Nie znam się, nie wiem jak przeżywacie zawody miłosne - lekko się uśmiecha.
- Zależy od chłopaka, nie ma na to zasady - uśmiecham się kładąc dłoń na jej kolano. 
W samochodzie robi się tłoczno, kiedy przychodzi reszta towarzystwa z szatni. Louis zajmuje miejsce obok Caroline, a Matt siada za kółkiem. Nie mógł usiąść z przodu?
 Gdy szatyn zauważa moją rękę na nodze blondynki posyła jej dziwne spojrzenie. Na co ona znacząco odchrząka i zaczyna się wiercić, zrzucając moją rękę.
- Coś nie tak? - pytam całując ją w skroń, tym samym spoglądając na rozzłoszczonego Louisa.Wtedy on odwraca głowę w naszą stronę i wywraca oczami.
- Yhmmm... N - nie ... - bąka Carls.
- Na pewno? Jesteś jakaś dziwna - zauważam.
- Na pewno - odpowiada. - Pogadamy w domu - mówi smutnie. W tym momencie Matt  włącza  radio i dziewczyna już zupełnie przestaje mnie słuchać.



Kilkanaście minut później




 Gdy wchodzę do domu od razu kieruję się do kuchni, wyjmuję piwo z lodówki i idę do salonu. Po drodze natykam się na Caroline.
- Mieliśmy pogadać - przypominam uśmiechając się. Siadamy na kanapę.
- Powiem prosto z mostu... Kochasz mnie? - zakrztuszam  się powietrzem.
- No wiesz...  Trudno powiedzieć - mamroczę.
- Nie, prawda? - prostuje. 
- W jakiś sposób mi na Tobie zależy, ale chyba Cie nie kocham - mówię szczerze.
- Tak myślałam - bąka.
- Przepraszam, źle to powiedziałem - karcę się w myślach.
- W porządku... Ja... Ja Cię też - mówi nieskładnie.
- Ty mnie też co? - pytam zdziwiony. 
- Nie kocham... - mówi cicho.
- Czemu mówisz tak cicho? - zaśmiałem się szeptem.
- Nie wiem - powiedziała normalnie, z uśmiechem.





________________________________________________________________________                                                                    Louis




Siedzę sobie w pokoju, jakby nigdy nic a tu nagle wbiega roztrzęsiona Caroline.
- Co się stało? - spytałem przerażony. 
- Miałeś rację, Louis! - płacze.
- Skarbie... - zaczynam.
- On mnie nie kocha... 




sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 25


 Po każdym wy­buchu ag­resji, czu­jemy się zranieni...





Podkręcam głośność na maksa i oboje śpiewamy na cały głos nie przestając się uśmiechać.
- Wiem - szczerzę się.
-  Gdzie jedziemy? - pyta dziewczyna.
- Sam nie wiem, po prostu jak najdalej od tego całego gówna - powiedziałem pokonując zakręt.
- Za miasto? - proponuje.
- Właściwie to czemu nie... Na wzgórze? - pytam.
- Jasne, kiedyś tam często bywaliśmy. Tyle, że w piątkę - zauważa.
- Jak chcesz to możemy wrócić - wzdycham.
- Nie,nie - zaprzecza szybko. - Tylko to dla mnie szok,trochę - mówi.
- Co masz na myśli ? - dopytuję się.
- Po prostu nie spodziewałam się, że w ogóle przyjdziesz - tłumaczy.
- Dlaczego miałbym nie przyjść ? - krzywię się.
No jasne, wiem ! Może dlatego, że mnie zostawiła, upokorzyła, czy może dlatego, że  bardzo mnie okłamała.
- Bo wiem, że Cie zraniłam - mruczy.
- Też Cie zraniłem...
- Ale nawet w połowie nie tak jak ja Ciebie - broni mnie.
- Nie, źle na to patrzysz. W rezultacie to niczyja wina, że przestałaś mnie kochać - wymuszam uśmiech.
- Co? - skrzywiła się.
- No, powiedziałaś, że już mnie nie kochasz - wspominam jej słowa. - Chyba, że w ogóle mnie nie kochałaś... - dodaję.
- To skomplikowane - wzdycha.
- Właśnie nie. Ty sama sobie to komplikujesz - powiedziałem.
- Ile razy mam Cie przepraszać ?! - warczy.
- Nie chcę żadnych przeprosin ! - krzyczę gwałtownie zatrzymując się na poboczu. Pośpiesznie wysiadam z samochodu i opieram się o maskę. Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Mam dosyć.
- To czego chcesz? - pyta nieco spokojniej wysiadając z auta.
- Chcę, żeby wszystko wróciło do normy, rozumiesz? - bełkoczę zdenerwowany.
- Niedługo przyzwyczaimy się do tego co jest teraz i wszystko się ułoży. Może spróbuj poukładać sobie życie z kimś innym? - proponuje i kiedy kończy ostatnie zdanie jej warga znowu zaczyna drżeć. Co jej się dzieje?! Mam ochotę wydrzeć się w niebo głosy, żeby tylko nie ryczała, ale to jeszcze pogorszy sytuację.
- Słucham? Oświadczyłem Ci się a Ty mi mówisz o ułożeniu sobie życia z kimś innym?! - wybucham.
- Niall, uspokój się... - prosi.
- Jak mam być spokojny jak wygadujesz takie głupoty! - krzyczę.
- Chcę, żebyś był szczęśliwy. Nic więcej, przecież nie chcę źle ! - krzyczy.
- Szczęście? Wytłumacz mi co to takiego, bo jakoś zapomniałem !
- Przestań się drzeć ! - próbuje mnie przekrzyczeć.
- Ale Ty mnie denerwujesz - prycham.
- Super, Ty mnie też - mówi poirytowana.
- Dobra, wracamy? - pytam mając nadzieję, że jeszcze ma ochotę gdziekolwiek ze mną jechać.
- Już masz mnie dość? Okej, jak chcesz - warczy.
- Nie mam Cie dość, po prostu się zdenerwowałem. Przepraszam - mruknąłem.
- W porządku - wzdycha. - Ja też przepraszam - uśmiecha się.
- To co, jedziemy ? - pytam. Katy twierdząco kiwa głową. Gdy wsiadamy do samochodu dziewczyna postanawia przerwać ciszę :
- Mogę Cie o coś spytać ?
- Jasne, pytaj - uśmiecham się.
- Tylko obiecaj, że się nie zdenerwujesz - prosi.
- Obiecuję.
- Od kiedy masz problemy z ... no wiesz... z agresją ? - pyta.
- Nie mam problemów z agresją - krzywię się. - Ostatnio chodzę poddenerwowany, ale nie mam żadnych problemów - dodaję spokojnie.
- Dobra - wzdycha. Wiem, że chce to przedyskutować, ale nie mam ochoty znowu na nią krzyczeć.
- Też mogę Cie o coś spytać ? - pytam. W odpowiedzi kiwa twierdząco głową.
- Od kiedy mnie nie kochasz? - zadaję  pytanie i czuję na rośnie mi gula w gardle. Sam nie wiem czy chcę wiedzieć. Katy tylko wzdycha.
- To za wcześnie na takiego typu rozmowy - bąka.
- Po prostu mi powiedz - mówię szybko.
- O już jesteśmy - zauważa. Wywracam oczami i wychodzę z samochodu. Idziemy na wzgórze i siadamy na trawie.
- Nic się nie zmieniło, co? - uśmiecham się.
- Faktycznie, jest tak samo - uśmiecha się.
- Co powiesz jak wspólny obiad jutro? - proponuję.
- Jutro... Nie mogę - mruczy.
- Albo po prostu nie chcesz - krzywię się.
- Nie, z chęcią bym poszła, ale już się umówiłam -  tłumaczy się.
- Umówiłaś się? Z kim ? - dopytuję się.
- Nie ważne - wzdycha.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- Z kolegą, w sumie to z moim szefem - powiedziała.
- Szefem? - dziwię się.
- No.
- Masz pracę? - pytam.
- A myślisz, że jak się utrzymam ? - irytuje się.
- Gdzie pracujesz? - ignoruje jej pytanie.
- W kawiarni - uśmiecha się.
- No, proszę. A dokładniej - uśmiecham się ciepło. 
- W Taste Of  Paradise.
- Wpadnę - mówię ciepło.
 W rzeczywistości tylko marzę o tym,żeby skopać tyłek temu  całemu szefuńciu. 








Czytasz =  komentujesz



niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 24


Ucieczka





Przetarłem dłonią zaspane oczy. Od razu się skrzywiłem gdy spojrzałem na zimną, pustą stronę łóżka. Poduszka nie jest wgnieciona, kołdra niepotargana, jej drobne ciało z dala od moich objęć. Do moich uszu dobiega piękna melodia grana przez krople deszczu. Patrzę na zegarek, jest 3:57 . Mrugam kilkakrotnie w niedowierzaniu, nigdy nie wstawałem o tej porze.  Bez zastanowienia wyrywam kartkę z byle jakiego zeszytu i chwycę za ołówek. To dobry moment, by przelać na papier co właśnie czuję...


 Czwarta nad ranem, oczy niewyspane, nie mogę zasnąć za oknem płacze deszcz. To do Ciebie wiesz?  To najszczerszy tekst pisze go od serca. Samotność jak gorączka nocą dopada, sam na sam z bezsennością bez skutku się zmagam.Myślę o Tobie i jakoś nie mogę przestać cały mój świat w Twojej osobie się streszczał. Robiliśmy błędy wiem, jesteśmy ludźmi. Życie nie pomogło, knuło co mogło by nas poróżnić. Los wypowiedział wojnę nam, nie było reguł tylko konwulsyjny puls codziennego biegu. Każde niepotrzebne słowo do dzisiaj przeklinam to smutne na co dzień człowiek się zapomina. W końcu zastaje łóżko puste zresztą sama wiesz. Pamiętam jak się uśmiechałaś, jak zasypiałaś delikatną grę mięśni Twojego ciała. Styczniowy deszcz tworzył na gałęziach drzew sople. W powietrzu parował Twój ciepły oddech.Czułem Twój smak byłaś dla mnie tak bliska. Twoje wilgotne włosy obok mojego policzka. Bezpowrotna przeszłość dlatego mnie smuci. To wszystko minęło nigdy już nie wróci ...



Z perspektywy Katy



Gdy tylko otworzyłam oczy spojrzałam w lewą stronę łóżka. Dzisiaj jest pusta... Cóż, powinnam zacząć się przyzwyczajać. Już nie będę się budzić w tych silnych ramionach  chłopaka. To smutne, jak szybko się wszystko skończyło. Najgorsze jest chyba to, że to moja wina. Mogłam to sobie olać, puścić w niepamięć, ale nie. Ja zawsze muszę coś zepsuć. Lepiej byłoby nie czuć, albo cofnąć czas. Nie chcę już tak żyć.
Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam wykonałam wszystkie poranne czynności. Postawiłam jeszcze na lekki makijaż, zdarza się to dosyć rzadko, ale tym razem sobie pozwolę. Nie ma chyba nic złego w wyglądaniu jeszcze bardziej atrakcyjnie, prawda?
Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Tam już czekał na mnie Matt z kubkiem kawy.
- Trzymaj - powiedział dając mi gorącą ciecz.
- Dzięki - uśmiechnęłam się.
- Zdenerwowana? - spytał.
- Umm, nie. Dlaczego? - upiłam łyk kawy lekko się uśmiechając.
- To Twoja pierwsza praca, nie denerwujesz się?
- Sądzę, że nie ma czym - wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 10:45. Czas się zbierać.
- Możemy już jechać, nie chcę się spóźnić... - mruknęłam.
- Jasne, chodź - powiedział miękko po czym pośpiesznie wyszliśmy z mieszkania. Gdy tylko wygodnie się usadowiłam na siedzeniu Matt w końcu przerwał ciszę :
- Mogę Cię o coś zapytać ?
- Pytaj.
- Myślisz, że ten basem to dobry pomysł ? - spytał wyjeżdżając z osiedla.
- A czemu by nie? W końcu wszyscy się przyjaźnimy, tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju, po co zaprosili Demi - wymamrotałam.
Cholerna  Lovato.
- Sam nie wiem... Na pewno powinien iść ? - zmarszczył czoło coraz bardziej zbliżając się do lokalu.
- Jasne ! Szczerze mam nadzieję, że mnie nie puścisz samej - zaśmiałam się.
- Z chęcią się popluskam z tymi idiotami - roześmiał się parkując samochód.Pośpiesznie wyszliśmy po czym już po chwili spokojnie staliśmy przy blacie w kawiarni. Cały czas lekko się uśmiechałam, próbowałam zrobić wrażenie miłej i radosnej dziewczyny. Starałam się zapomnieć o wszystkim, Niall'u i o Harry'm, o wszystkim co mogłoby spowodować uronienie choć najmniejszej łzy.
- O, już jesteście. Doskonale - usłyszałam męski głos dobiegający zza zaplecza. Momentalnie spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam niesamowicie przystojnego chłopaka  o blond włosach, jak mniemam specjalnie poczochranych i jasnej cerze. Szczerze mówiąc to nie spodziewałam się tego, że będzie tak niesamowicie przystojny, kuźwa, znowu to powtórzyłam. Ale on rzeczywiście jest ...... niesamowicie przystojny !
- Kevin - wyciągnął do mnie rękę, którą prawie natychmiast chwyciłam.
- Kate - przedstawiłam się. Chłopak na pozór wydaje się być miły i ułożony.
- Przyjadę po Ciebie po pracy - poinformował mnie Matt i zostawił nas samych. Do otwarcia zostało jeszcze kilka minut, a prosił żebym przyjechała wcześniej.
- Chodź, oprowadzę Cię - rzucił McCartney i poszedł w kierunku drzwi, z których niedawno wyszedł. Jak sądzę to było zaplecze. Jak widać nie myliłam się. Blondyn oprowadził mnie po całym lokalu i wszystko dokładnie objaśnił, zdaje się, że chwytam. Z resztą co trudnego może być w sprzedawaniu kawy?  Chyba nic. Z resztą nie ukrywam, że sporo czytałam na necie na temat kaw, więc to tym bardziej powinno być proste.
- Okej, idę wywiesić plakietkę, że czynne. Będziemy pracować dzisiaj tylko we dwójkę, bo Emma jest chora, a Rose zawiadomiła mnie, że dzisiaj nie da rady - wyjaśnił Kevin i odszedł. - Chyba dasz radę? Nasza kawiarnia głównie słynie z pysznej kawy i dobrej atmosfery. Z tego co wiem umiesz parzyć kawę, co nie? - spytał jeszcze.
- Mhm - mruknęłam nieśmiało stojąc tam gdzie w sumie chyba powinnam. Miałam na sobie fartuch w kretyńskie biało czerwone paski.
Gdy tylko do budynku weszła pierwsza osoba ręce zaczęły mi się pocić a w gardle poczułam gulę. To chyba zdenerwowanie.
- Dzień Dobry ! - uśmiechnęła się radośnie kobieta podchodząc do mnie. Na moje oko była po trzydziestce.
- Dzień Dobry, co podać? - spytałam grzecznie również się uśmiechając. Kątem oka widziałam jak Kevin śledzi każdy mój ruch, sprawdza czy dam sobie radę. A nie jestem tego już taka pewna....
- Poproszę, hm... Cafe corretto - zdecydowała się klientka. Jak najszybciej zanotowałam zamówienie na żółtej, niewielkiej karteczce i powiedziałam :
- Dobrze, za chwilę przyniosę.
Kobieta nic nie odpowiedziała, z uśmiechem zajęła jeden ze stolików nieopodal. Rozejrzałam się nerwowo po sprzętach stojących za mną. Wyjęłam z szafki czarną mocną kawę  jak również kilka odmian kawy Arabica i zaparzyłam kawę. Dodałam jeszcze likier i wszystko ładnie wymieszało się w niewielkiej szklaneczce. Kawa wyglądała całkiem ładnie i apetycznie a o zapachu to już nie wspomnę. Uśmiechnęłam się sama do siebie dumna z mojej pierwszej kawy.
Pośpiesznie zaniosłam ją klientce.
- Proszę bardzo. Życzy sobie Pani jeszcze jakieś ciastko? - pytam uprzejmie.
- Umm, chętnie. Co Pani proponuje? - spytała.
- Wuzetkę - odpowiadam grzecznie.
- Zgodę, skuszę się na małe co nieco - śmieje się. Nerwowo się uśmiecham i przynoszę zamówione ciastko. Kobieta kładzie na stoliku wyliczone pieniądze plus całkiem hojny napiwek. Mój pierwszy napiwek!
Grzecznie dziękuje i z uśmiechem wracam z powrotem za ladę. Wkładam pieniądze do kasy i wtedy odzywa się Kevin, obsługujący innych klientów :
- Nieźle jak na pierwszy raz.
- Staram się jak mogę. Popatrz, dostałam napiwek - piszczę na co chłopak cicho chichocze.
- Oby tak dalej - uśmiecha się, odwzajemniam gest i wracam do pracy.


***


- Świetnie sobie radzisz - pochwalił mnie Kevin tuż przed zamknięciem.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i zdjęłam w końcu ten idiotyczny fartuch.
- Dasz się zaprosić na obiad? - zapytał.
- To zależy kiedy ... - bąknęłam.
- Może dzisiaj?
- Dzisiaj nie mogę - mruknęłam.
- To może jutro? - spróbował ponownie.
- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się. Mimo, że nadal kocham Niall'a sądzę, że niewinny obiad nie zaszkodzi.
- Super ! Po pracy? - pytał.
- Tak, ale  chciałabym jeszcze pojechać na chwilę do domu - powiedziałam.
- Nie ma sprawy, zawiozę Cię. Poczekam i  gdzieś wyskoczymy - uśmiechnął się.
- Okej - zgodziłam się.
- Bądź jutro po dwunastej, będzie nas trójka, więc będzie lżej. Aha, i pracujemy do 15 a potem zmienia nas Holly - tłumaczy.
- W porządku - mruczę i podchodzę do wyjścia. Matt już na mnie czeka. - Do jutra - rzucam i idę do samochodu. Wsiadam i desperacko opadam na siedzenie.
- Hej - całuje mnie w policzek.
- Hej - odwzajemniam gest.
- Jak tam? - pyta zjeżdżając na autostradę.
- Jest .... okej - wzdycham.
- Na pewno? - upewnił się kładąc dłoń na moje kolano. Szybko zabrałam nogę. Coś mi się tu nie podoba ...
- Taa - bąknęłam nieco podirytowana.




 Z perspektywy Niall`a




- Po prostu jej to powiedz - marudził Harry.
- Po prostu daj mi spokój - powiedziałem błagalnie.
- No tak, najlepiej sobie odpuścić - prychnął.
- Łatwo Ci powiedzieć ! To nie Ty się tak wygłupiłeś - przewracam oczami.
- Powiedziałem jej podobne rzeczy, z wyjątkiem tego burdelu ... - powiedział.
- Gdybym wiedział o tym wcześniej najprawdopodobniej skopałbym Ci tyłek - rzucam.
- Gdybyś nie był takim idiotą nie siedziałbyś tu i nie czekał na cud - krzywi się.
- Zamknij się w końcu - denerwuję się. - Co mam zrobić? Zaraz jedziemy na  basen, może powinienem do niej wydzwaniać i prosić o wybaczenie? - dodaję.
- Tak ! Pokaż jej, że ją kochasz ! - krzyczy Harry.
- Odpuść sobie - wzdycham. W tym momencie do salonu wchodzi wkurzona Danielle i rzuca we mnie jakąś gazetą. Przewracam oczami i skupiam wzrok na okładce. To co widzę wprawia mnie w oszołomienie.

- Jeszcze raz jej kuźwa powiedz, że nadaje się tylko do burdelu - mówi wściekła Dan.
- Wow - tylko tyle wydaje mi się wydusić.
- Ta, wow. Tylko na tyle Cie stać ? Powinieneś siedzieć u niej na wycieraczce i czekać na wybaczenie - powiedziała.
- Próbuję mu to wbić do głowy przez ostatnie dwanaście godzin - powiedział Harry idiotycznie wymachując rękoma.
- Dobra zbierajmy się, bo nie chcę, żeby czekała - wzdycham i podnoszę się z kanapy.
- No nareszcie. Może sam po nią  pojedziesz? - proponuje Harry.
- I pogadaj z nią w końcu o Was, odzyskaj ją - powiedziała Danielle.
Mam już ich dość.
- Powiedziała, że mnie nie kocha, okej ?! - drę się.
Ich miny są wręcz bezcenne. Nie zwracam na to większej uwagi i wychodzę trzaskając drzwiami.  Wsiadam do samochodu i jadę do Matt'a. Kiedy samochód jest zaparkowany wybieram do niej numer.
- Słucham? - odbiera.
- Ubierajcie się, czekam - powiedziałem beznamiętnie.
- O ! Hej, Niall . Już schodzimy - powiedziała radośnie.
Jej kojący głos chociaż na chwilę odciągnął mnie od szarej rzeczywistości. Po niespełna 5 minutach już wsiadali do samochodu. Ona i Matt, taa.
- Cześć - powiedział Miler wsiadając z tyłu. Odpowiedziałem mu bladym uśmiechem.
- Mogę ? - spytała Katy dając mi do zrozumienia, że chce usiąść z przodu.
- Jasne - bąkam.
- W porządku ? -pyta dziewczyna gdy wyjeżdżamy na autostradę.
- Nie - przewracam oczami. W tym momencie jej policzku czerwienią się.
- A u Ciebie? - pytam. Brunetka przecząco kiwa głową, zaciska mocno powieki by nie pozwolić słonym łzom spłynąć. Jestem pewien, żeby gdyby nie było Matta ta rozmowa potoczyła się inaczej. W tym momencie nie mam zbyto pola do manewru.
- Widziałem Cie na okładce gazety, wyszłaś bardzo ładnie - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- Dzięki, sama niedawno się dowiedziałam, że jestem na okładce - zaśmiała się niezręcznie.
Jeżeli chodzi o chłopaka siedzącego z tyłu nawet nie zamierzam z nim gadać. Teraz on z nią mieszka, ma ją na co dzień i Bóg wie co robią.
- Jesteśmy - mruknąłem parkując. Wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy się kierować w kierunku pływalni. Katy pociągnęła mnie lekko za ramię.
- Matt, zaraz dojdziemy - powiedziała i chłopak jakby nigdy nic po prostu nas zostawił.
- Co Ci jest? - pyta.
- No nic - bąkam.
- Przecież możesz mi powiedzieć - mówi zatroskana. Ohh, ciekawe co mam jej powiedzieć.
- Nie sądzę, żeby Ci się chciało tego słuchać, to bzdury - próbuję odbiec od tematu.
- Żadne bzdury, mów - uśmiecha się ciepło.
- To żałosne, ale ... - robię pauzę zastanawiając się nad tym co mam powiedzieć. - Ja... Ja tęsknie - jąkam się. Mięśnie brunetki natychmiast się napinają. Przegryza od  środka policzek, żeby się nie rozpłakać.
- Nie bierz tego do siebie, to nic takiego, mówiłem - próbuję ją jakoś uspokoić. Ale Katy nic nie mówi, za wszelką cenę nie pozwala wydostać się łzom, chociaż widzę jak jest bliska płaczu. Jej warga zaczyna drżeć.
- Proszę, tylko nie płacz - panikuję.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć, Niall - wzdycha. W tym momencie pod basenem parkuje samochód Harry'ego. To ostatnia chwila, żeby się ogarnąć. Mam pomysł.
- Nic nie mów - powiedziałem do brunetki. - Kucnij - rozkazuję i kucam za samochodem, Katy robi to samo. W ten sposób nie zauważą nas. Jak weszli na pływalnie głośno wypuściłem powietrze.
- Co my robimy ? - pyta z zaciekawieniem i rozbawieniem.
- Uciekamy - uśmiecham się i otwieram jej drzwi mojego samochodu od strony pasażera.
- Jesteś niemożliwy - oboje się śmiejemy. Włączam radio, w samochodzie rozbrzmiewają się cudowne dźwięki piosenki Bruno Marsa -  Lazy Song. Zaczynam podśpiewywać jedną z moich ulubionych piosenek i wtedy słyszę, ze Katy robi to samo. Podkręcam głośność na maksa i oboje śpiewamy na cały głos nie przestając się uśmiechać











W rozdziale został zacytowany kawałek piosenki 
 Pih - nigdy już nie wróci


Stwierdziłam jednak, że zostanę przy starym wyglądzie. xD Rozdział dedykuję dla Martynki (xd ). Kocham Cię, słońce  :)