wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 28

W tym momencie Niall pogładził swoją ciepłą dłonią moją drobną dłoń. Poczułam nieprzyjemne ukucie w sercu. Zrobiło mi się sto razy gorzej, gdy pomyślałam, że go straciłam. Straciłam praktycznie wszystko. Co z tego, że mam pracę ? Wolałam już być bezrobotną idiotką, niż żyć bez Nialla. W gruncie rzeczy wyjdzie mi to na dobre, z resztą jemu też. Ile można mieć na utrzymaniu taką niewdzięcznice? Nie dziwię się, że tak postąpił. Kochał mnie a ja to zniszczyłam...
Słabo się do niego uśmiechnęłam i odsunęłam rękę. Co ja robię? Przecież powinnam być twarda, powinnam być taką jaką zawsze chciałam. A nie naburmuszoną nastolatką z problemami.
- Znajdziemy ją, Louis - powiedziałam w końcu.
- Nie ma innego wyjścia - poparł mnie Niall.
- Louis, czy powiesz mi co do ciężkiej cholery się z Tobą dzieje?! - wybuchł Harry.
- Nic - mruknął. W tym momencie wjechaliśmy w ulicę poprzedzającą kawiarnię, w której pracuję.
- Nie, w ogóle - burknął Styles. Jestem rozbita wewnętrznie, czuję psychiczny ból. Czuję, że mogę stracić Caroline. Była dla mnie wsparciem, otuchą. Potrzebowałam w końcu jakiejś baby w tym domu, była dla mnie przyjaciółką, której nigdy nie miałam. Chciałabym, żeby wszystko przestało się w końcu walić.
- Jest ! - krzyknął  Niall. Wszystkie pary oczy kłopotliwie spojrzały w wskazaną przez Lou stronę. Siedziała na krawężniku parkingu, gdzieś niedaleko mostu. Miała zaczerwienione oczy i mokrą chusteczkę w rękach.
Jej paznokcie były pozdzierane, praktycznie nic nie zostało z jej czerwonego lakieru. Gdy tak na nią patrzyłam spostrzegłam jak na jej twarz wkrada się mały uśmieszek...
Kiedy Louis zahamował wszyscy poderwali się do wyjścia.
- Nie ! - krzyknęłam. -  Ja pójdę, zostańcie- poradziłam i spokojnie wyszłam z samochodu. Podeszłam do blondynki, po czym ją przytuliłam.
- Wracajmy do domu - powiedziałam cicho. Caroline mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego.
Nie wiem co dokładnie miała na myśli, ale wzięłam to za " tak ".
- Dlaczego uciekłaś? - spytałam.
- Upokorzył mnie - powiedziała ledwie słyszalnie.
- Kto taki?
- Harry - pisnęła.
- On ma ogromne serce, na pewno nie zrobił tego celowo - pocieszam ją.
- Nie rozumiesz, Katy. Nie znasz całej prawdy, mam dość, nie potrafię dalej tak udawać - płacze.
- Powiedz mi o co tu chodzi - proszę.
- Niech Ci Harry powie, nie mam już siły - wzdycha.
- Chodź, jedziemy do domu - powiedziałam podnosząc się. Dziewczyna zrobiła to samo i poszłyśmy w kierunku chłopców. Jak wsiadłyśmy wszyscy gorączkowo na nas spojrzeli, szczególnie Louis.
- W porządku - wydukała Carls w stronę Lou. Chyba nie wiedział jak ma się zachować, bo w ogóle nie zareagował.


   ***

Jasne światło latarni delikatnie muskało przepełnione ciemnością ulice, tworząc przyjemny widok dla oczu. W powietrzu unosił się zapach  nocy, uwolnienia oraz smutku i cierpienia. W głowie wciąż panował nieustający mętlik, wyrzuty sumienia i tęsknota. Czułam, że powoli staję się jak kłębek nerwów. Z nadzieją, że ból minie, upijam łyk gorącej czekolady. Opieram głowę o ścianę i bardziej zagrzebuję się w koc.
Przymykam powieki i daję upust emocjom, kolejny raz...




__________________________________________
Niall




Zgniatam kolejną kartkę i wyrzucam ją gdzieś za siebie. Przecieram dłońmi twarz, jak gdybym w ten sposób mógł zetrzeć zmęczenie, samotność i smutek. Piszę na kartce kolejne wersy, ale nic nie się tak naprawdę nie składa, wyrywam następną kartkę.


Zostało tylko echo
Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Zostało tylko echo
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
Zostało tylko echo
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Zostało tylko echo
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi

Obraz stoi przed oczami
Nie potrafię oddychać ustami, wiesz mnie zatyka
Tracę głos jak dławiący gardło but
Los wspomnień mroczna moc
Gdzie dziś marzenia nasze są?
Blizny po szczęściu, oko zaszło mgłą
Mamy bezwietrzny wieczór
Cisza krzyczy szeptem, którego nikt nie umie słyszeć
Uciec od tego i nie wrócić
Kłopoty, zamknąć oczy, zniknąć w nocy
Uśmiech przez łzy- to nic nie zmieni
Niczego nie da się naprawić, wyjaśnić, wymienić
Naszych problemów nie rozwiąże już telefon
Kolejny raz w ścianę uderzam pięścią
Chociaż nie jestem winny, tępy ból, zapijmy...
Tak bardzo czuję się bezsilny...








***

Otwieram oczy, dookoła znów ten sam, pusty pokój, puste łóżko. Jest smutno, nie usłyszałem od niej "Dobranoc" i nie mogłem przez to usnąć. Poranki też nie należą do ulubionej części dnia. Z resztą co bym nie robił i tak wszystko, dosłownie wszystko przypomina mi jak planowaliśmy  wspólną przyszłość.