Miło,że wciąż o mnie pamiętasz...
Obudził mnie przecudny zapach.Nie otwierając oczu sprawdziłam ręką czy Niall jest obok mnie.Do moich uszu dobiegł cichy chichot.Raptownie otworzyłam oczy.
-Dzień Dobry!-usłyszałam piskliwy głos.
-Carls...?-zdziwiłam się. Podniosłam się do pozycji siedzącej i dopiero wtedy dostrzegam,że blondynka macha mi przed łóżkiem jakąś tacą.
-Nie,ksiądz.-zaśmiała się.
-Co to?-pokazałam na tackę.
-Emm. To są gofry i kakao. Pozwoliłam sobie trochę pobuszować w kuchni.Mam nadzieję,że sie nie gniewasz.-lekko się uśmiechnęła i położyła mi jedzenie na łóżku.
-Nie,skądże. Nie rozniosłaś nam kuchni?-zaśmiałam się.
-Co? Jasne,że nie.-uśmiechnęła się.
-Tak jakby...-dodała cicho.
-Co?-spytałam gryząc gofra.
-Nic...-mruknęła.
-Ojś,zapomniałabym!-krzyknęła.Wysłałam jej pytające spojrzenie co dziewczyna oczywiście zignorowała. Ej,co jest?
-Sto lat ! Sto lat! Niech żyje,żyje nam ! Sto lat,sto lat! Niech żyje,żyje nam! Jeszcze raz! Jeszcze raz,niech żyje,żyje nam! Niech żyje nam! A kto? Katy! -zaśpiewała. Moje policzki to już chyba dawno spłonęły...
-Dziękuję. Jesteś kochana.-uścisnęłam ją.
-Proszę,to dla Ciebie. Wszystkiego Najlepszego,zdrowia szczęścia no i oczywiście fajnych chłopców.-powiedziała śmiesznie poruszając brwiami po czym podała mi nieduże pudełko.
-Chwila,co to?-zdziwiłam się biorąc prezent.
-Oj,no zajrzyj.-marudziła. No w sumie nic mi z niego nie wyskoczy,prawda? Niepewnie otworzyłam dane mi pudełko i moim oczom ukazała się śliczna granatowa sukienka.
-Podoba się? Powiedz coś.-ponagliła Carls.
-Jest przepiękna.-pisnęłam.
-Ale nie mogę tego przyjąć.-dodałam podając jej pudełko.
-Co ty gadasz? Jasne,że możesz.-zaśmiała się.
-Bierz to idiotko.-dodała przez śmiech.
-Nie,ja nie powinnam...-powiedziałam niepewnie.
-Weź,bo się obrażę.-powiedziała dziewczyna wciskając mi sukienkę.
-Bardzo Ci dziękuję.-przytuliłam ją.
-Nie ma za co.-uśmiechnęła się oddając uścisk.Odklejając się od blondynki z powrotem zajęłam się wcinaniem śniadania.Ohh,przepraszam. Pysznego śniadania.
-Smakuje?-zapytała.
-Mniam.-wyszczerzyłam się i wymazałam ją w bitej śmietanie.
-Ejj.-pisnęła wycierając się bluzką.
-No co?-zapytałam i zrobiłam minę typu "Zbity psiak"
-Ej,chwila co to jest?-zapytałam z uśmiechem wskazując palcem na pierścionek blondynki.
-Jeszcze wczoraj go nie miałaś.-dodałam.
-Dostałam wczoraj od Harry'ego...-uroczo się uśmiechnęła. O dziwo to ten pierścionek co ja proponowałam a nie ten drugi...Harry taki zmienny? No cóż,bywa.
-Jest śliczny.-przyznałam. W końcu to ja wybierałam.
-Prawda? Przepiękny.-powiedziała.
-Carls,mogę Cie o coś zapytać?-spytałam kończąc jeść.
-Jasne,pytaj.-uśmiechnęła się.
-Czy wy wczoraj z Hazzą coś ten tego...?-zapytałam na co dziewczyna melodyjnie się zaśmiała.
-Oj,jestem ciekawa...-zaśmiałam się.
-A co,było nas wczoraj słychać?-śmiała się.
-Niee.-zaprzeczyłam.
-Haha,tajemnica.-ciągle się śmiała. Rzuciłam ją poduszką po czym dziewczyna uciekła z pokoju.
-Ej blondi,wracaj!-krzyknęłam. Złapałam poduszkę i pobiegłam za nią. Zza wyspy w kuchni dobiegał cichy chichot. Bez zastanowienia rzuciłam tam poduszką.
-Au..-mruknęła na co się złowieszczo zaśmiałam.Caroline wzięła rzuconą w siebie poduszkę i zaczęła powoli zmierzać w moim kierunku.
-O nie!-krzyknęłam i uciekłam na górę. Gdy wbiegłam do sypialni zauważyłam,że dzwoni mój telefon.
-Halo?-odebrałam.
-Wszystkiego Najlepszego kochanie!-usłyszałam.Już chciałam zacząć skakać po łóżku ze szczęścia z myślą,że to Niall.Jednak po chwili rozpoznałam głos.
-Dziękuję Matt.-powiedziałam z uśmiechem.
-Nie ma za co. Jak tam spędzasz urodzinki?-zapytał.
-Fajnie,z dziewczyną Harry'ego.-powiedziałam.
-Harry ma dziewczynę?-zdziwił się.
-Tak,też byliśmy zdziwieni. Przyjechała na jakiś czas z Polski.-wyjaniłam.
-To wesoło masz.-zaśmiał się
-A co robią chłopcy?-dodał.
-Pracują.-westchnęłam.
-A dzwonili chociaż?-spytał.
-A gdzie tam...-powiedziałam.Następnie poczułam jak moje oczy się zaszkliły.
-Nie martw się,na pewno zadzwonią.-powiedział czule.
-Wątpię.Zapomnieli,że mam urodziny.-powiedziałam z wyrzutem.Nagle usłyszałam piknięcie w komórce.
-Oho,ktoś się do Ciebie dobija.-powiedział Matt.
-Najwyraźniej.-powiedziałam z nadzieją.
-Dobra,ja już kończę. Widzimy się wieczorem,trzymaj się.-rozłączył się. Sprawdziłam kto do mnie dzwonił. Okazało się,że to Niall. O mój Boże. Czyli jednak nie zapomniał ?! Czy może ktoś mu powiedział? Nie ważne! Liczą się dobre chęci!-pomyślałam i wybrałam jego numer.
-Dzwoniłeś.-powiedziałam po tym jak odebrał.
-A takk. Chciałem zapytać jak tam się dogadujecie z Caroline.-powiedział wesoło.Ohh,niepotrzebnie się nakręcasz jak małe dziecko,Katy.-westchnęłam do siebie.
-Dobrze.-powiedziałam szorstko.
-Coś się stało? Jesteś zła?-zdziwił się.
-Nie. Niby czemu?-prychnęłam. Szczerze? Nie jestem zła. Jestem wściekła. Co za idiota.
-A nie wiem. A co porabiasz?-zapytał wesoło.
-Nic.Nie powinieneś się skupić na pracy a nie na telefonowaniu?-zapytałam wrednie.
-Akurat tak się składa,że mam przerwę.-wysyczał.
-Świetnie. To spędź ją pożytecznie.-syknęłam.
-Nie zgrywaj się.Za co jesteś zła?-powiedział nieco spokojniej.
-Zapomniałeś,Niall. Znowu,zapomniałeś.-powiedziałam łamiącym się głosem.
-O czym?! O czym do cholery znowu zapomniałem?!-krzyknął.
-Co dzisiaj jest.-powiedziałam z płaczem.
-Czwartek! Jest pieprzony czwartek ! -krzyczał na co ja pisnęłam.
-Katy...-zaczął spokojnie,ale ja mu przerwałam:
-Jesteś idiotą.-powiedziałam po czym się rozłączyłam. Rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do szafki.
Wyjęłam z niej zielone leginsy,białą bokserkę i szarą,starą bluzę któregoś z chłopców. Nie mam pojęcia co robiła w mojej szafie,ale to pewnie Niall'a.To znaczy,że nic się nie stanie jak ją nałożę.Lubię jego bluzy. One tak cudownie pachną.Pachną nim...Przytuliłam bluzę do siebie i się uśmiechnęłam.Mam ogromne szczęście,prawda?
-Noo,dość tych czułości.-powiedziała Caroline stojąca w progu.
-Taa.-niewyraźnie się do niej uśmiechnęłam.Dziewczyna podeszła do mnie po czym siadając na łóżko przytuliła mnie.
-Nie przejmuj się..-powiedziała.
-Ehh,przywykłam do tych idiotów.-westchnęłam wstając.
-Idę się umyć.-dodałam.
-Okej.-uśmiechnęła się i zaczęła iść w kierunku salonu.Zanim weszłam do łazienki krzyknęłam:
-Caroline!
-Tak?-wychyliła się zza ściany.
-Dzięki.-szeroko się uśmiechnęłam.
-Nie ma za co! -krzyknęła znikając na dole.
Z perspektywy Caroline
Gdy weszłam do salonu wygodnie usadowiłam się na kanapie i zadzwoniłam do Harry'ego.
-Hej Carls.-odebrał.
-Hej,jest z Tobą Niall?-zapytałam.
-Tak,jest. Jesteśmy wszyscy razem.-odparł.
-Nie mogliście delikatniej z nią pogadać?-spytałam lekko zdenerwowana.
-Musimy udawać,bo inaczej nie będzie niespodzianki-wyjaśnił.
-Ale bez przesady.Ona się rozpłakała.-powiedziałam.
-Nie przejmuj się,ona często ryczy.-usłyszałam.
-Harry,co ty wygadujesz?-syknęłam. Jak on może tak o niej mówić? To ja już nic nie rozumiem.
-Taka jest prawda.Oczywiście to nie zmienia faktu,że kocham ją nad życie.-wyznał.
-Ehh,wiem,wiem.-westchnęłam.
-Oj no już nie gniewaj się księżniczko.-powiedział wesoło.
-Ty mi lepiej powiedz gdzie mam ją na cały dzień zabrać.-powiedziałam.
-Nie mam pojęcia.Może jakiś spacer?-zaproponował.
-Nie dopracowaliście szczegółów.Aż do wieczora mamy spacerować?-lekko się zaśmiałam.
-Boże,no nie wiem. Jesteś babą wymyśl coś.-zaśmiał się.
-Łatwo Ci powiedzieć,nie wiem co ona lubi.
-Zabierz ją na jakiś spacer,na kawę...-westchnął.
-Dobra,jakoś sobie poradzę.-powiedziałam.
-O której mamy przyjść?-dodałam.
-Gdzieś tak około 18. Z resztą zadzwonię do Ciebie.Tylko pamiętaj,wejdźcie tylnymi drzwiami.-rzekł.
-Okej,okej.-uśmiechnęłam się.
-Dobra,musze kończyć.Pa.-szybko dodałam zauważając Katy wchodzącą do salonu.
-Myślałam,że kuchnia będzie wyglądała gorzej.-powiedziała nalewając sobie soku.
-Bardzo śmieszne,nie mam dwóch lewych rąk.-zaśmiałam się.
-Oglądamy coś?-spytała siadając przed telewizorem.
-Eee,nie!-szybko krzyknęłam zabierając jej pilota. Kate wysłała mi pytające spojrzenie.
-Chodźmy na spacer.-uśmiechnęłam się.
-Co,spacer? Zwariowałaś,nie chce mi się.-westchnęła.
-To może na jakąś kawę?-nie dawałam za wygraną.
-Możemy sobie zrobić kawę w domu.-zmarszczyła brwi.
-No to do centrum handlowego?-nalegałam.
-Coś Ty się tak tego wychodzenia uczepiłaś?-zaśmiała się. Szkoda,że mi nie jest do śmiechu.Jak nie wyjdziemy z domu nic nie wyjdzie z niespodzianki.
-Nie uczepiłam się.Po prostu sądzę,że siedzenie na dupie przed telewizorem w urodziny to słaby pomysł.-westchnęłam.
-A co to za różnica?Dzień jak każdy inny.-powiedziała.
-No,ale skoro Ci tak zależy to chodźmy.-dodała niechętnie. No nareszcie,ale z niej uparciuch.
-Ej,mogłabyś mi pokazać co nakładasz na wieczór?-raptownie zmieniłam temat.Katy nieco się zdziwiła z tego obrotu sytuacji,ale starała się nie dać mi tego odczuć i powiedziała z uśmiechem :
-Jeszcze nie wiem,chodź pomożesz mi wybrać.-wstała z kanapy.Twierdząco kiwnęłam głową,następnie poszłyśmy na górę.Brunetka otworzyła drzwi od szafki i zapytała :
-Jak myślisz?
-Może to? Ładnie się błyszczy...-powiedziałam i pociągnęłam jakiś świecący ciuch.
-Głupio w tym wyglądam.-westchnęła.
-Nałóż.-powiedziałam wesoło. Katy szybko zrobiła to o co prosiłam. Ona jest jakaś nienormalna,jak głupio? Ślicznie w tym wygląda.
-Super.Nakładasz to i żadnego ale!-powiedziałam entuzjastycznie.
-Dobra.-powiedziala i z powrotem nałożyła to co wcześniej miała na sobie.
-To chodź ubieramy się.-uśmiechnęła się.
-Idź,ja cie dogonię.Muszę jeszcze wziąć coś z pokoju...-powiedziałam następnie opuściłyśmy jej pokój.Gdy jej sylwetka zniknęła mi z oczu gdzieś na dole zakradłam się do jej sypialni. Wzięłam z półki tą bluzkę i jakieś pierwsze lepsze spodnie po czym schowałam do torebki i zbiegłam na dół.
Z perspektywy Harry'ego
-Dobra wyszły. Wkraczamy!-krzyknąłem gdy dostałem sms'a od Carls. Wszyscy szybko wyskoczyliśmy z samochodu i pobiegliśmy do domu.
-Gdzie schowaliście ciasta?-spytałem.
-W piwnicy,chodź pokażę Ci.-powiedział Lou.
-Nie! Nigdzie z nim nie idź!-krzyknął Liam.
-Zamknie Cie w piwnicy,mówię Ci.-dodał.
-Dobra,Lou idź sam.-zaśmiałem się.
-Jezu,od czego by tu zacząć...-westchnął Niall.
-Najlepiej od początku.-zaśmiał się Zayn.
-Ta rada odmieniła moje życie,słuchaj.-powiedział wywracając oczami.
-Właśnie dlatego Ci to powiedziałem.-ponownie się zaśmiał.
-Dobra,to ja nadmucham balony.-powiedział dumnie Horan i wyjął z opakowania jeden balonik w kształcie serca.
-Na serio sam chcesz to pompować? Nie lepiej wziąć jakąś pompkę?-zdziwił się Li.
-Niee,chcę włożyć serce w te urodziny.-powiedział i zaczął dmuchać.
-Jest ich 80.-powiedziałem,na co chłopak szybko wypluł balona.
-To gdzie ta pompka?-uśmiechnął się. Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Gdzieś w piwnicy...-zaczął Liam.
-Louis,przynieś mi pompkę!-krzyknął Horan.
Po jakiś 5 minutach przyszedł Lou. Ciekawe co on tam tak długo robił. Nie zdziwię się jak będziemy mieć o jedno ciasto mniej. Cały Louis,żarłok. Czasami myślę,że zaraził się tym od Niall'a.
Z perspektywy Katy
-Ej,zajrzyjmy tu ! Mają śliczne torebki!-pisnęła Carls ciągnąc mnie do kolejnego nudnego sklepu.
-Jaka ładnaaa.-przeciągnęła blondynka stojąc z otwartą buzią przed wystawą.
-Daj spokój,jest paskudna.-westchnęłam.
-Jest śliczna!-krzyknęła.Następnie wzięła ten kawałek szmatki z półki i przytuliła.
-Mi się nie podoba.-zaśmiałam się.
-Nie znasz się.-prychnęła pociągając mnie w inny kąt lokalu.
Z perspektywy Harry'ego
-Skończyliśmy!-krzyknęli Zayn z Horanem. Wychyliłem się zza ściany i moje oczy ujrzały mnóstwo balonów.Słodko to wygląda.
-W lewno!-mówił Louis.
-Nie,nie.Bardziej w prawo.-dodał.
-Albo wiesz,wtedy było chyba dobrze.-mówił.
-To się zdecyduj ! Jak mam wieszać ten bilbord...-westchnąłem stojąc na drabinie. Razem z chłopakami zrobiliśmy wielki bilbord z napisem " WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KATY"
-Jeszcze trochę w lewo.-machał ręką.
-Tak dobrze?-spytałem.
-Idealnie.-powiedział w końcu brunet.
Z perspektywy Caroline
-Buty!Ubrania!Torebki!-krzyczała Carl wbiegając do już chyba setnego sklepu.
-Carol,bolą mnie nogi...-wzdychałam ciągnąc się na blondynką.
-Ouu! Patrz tam!-pisnęła podniecona pokazując mnie jakieś szpilki.
-Ja chcę już do domu,proszę.-mruczałam.
Z perspektywy Harry'ego
-O której przychodzi ten barman?-spytał Li.
-Jak zadzwonimy.-odparł Niall przyklejając te nieszczęsne światełka. Ten kolor jej się nie spodoba,zobaczycie.
-Ej,tutaj źle przykleiłeś.-powiedziałem i pokazałem palcem da odpowiednie miejsce.
-Teraz jest okej.-uśmiechnął się blondyn.
-Jeszcze kuchnia.-westchnąłem i poszedłem z kolejnym opakowaniem lampek i klejem.
-Pomogę Ci.-uśmiechnął się Tomlinson.
-Ej,tak właściwie to skąd ty wytrzasnąłeś Caroline?-spytał nagle. Następnie nałożył trochę kleju na łańcuch i przyparł nim do ściany.
-Z kątowni.-prychnąłem.
-Louis,co to za pytanie? A Ty skąd bierzesz dziewczyny?-dodałem wkurzony.
-Dobra,stary.Nie denerwuj się tak.- odparł brunet.
***
-Wydaje mi się,że ten nie pasuje kolorystycznie.-zastanawiał się Liam.
-Teraz lepiej?-spytałem przestawiając ciastko z drugiej strony stołu.
-Niee,teraz nie pasuje do tej miski. Harry!-prychnął.
-A co to za różnica?-zmarszczyłem brwi.
-Ty to się kompletnie na niczym nie znasz.-westchnął i postawił te ciasto w zupełnie inny zakątek stołu.
-Ej,łapcie chipsy!-krzyknął Zayn i zaczął rzucać w nas czapki niezdrowego żarcia. My kolejno wsypywaliśmy je do innej miski. Potem zaczęliśmy rozkładać cukierki i inne słodkości.
Z perspektywy Katy
-Ale ja chcę już do domu!-piszczałam wchodząc do kolejnego sklepu z ciuchami.
-Oj nie marudź,tu są świetne niedrogie ubrania.-powiedziałam blondynka ciągnąc mnie do jakiejś półki.
-Świetne?-zdziwiłam się.
-Co jest świetnego w jakiś zwykłych bokserkach ? I do tego w męskich?-dodałam. Dziewczyna krzywo na mnie popatrzyła i pociągnęła w przeciwną stronę sklepu. Tym razem dział z bielizną. Całe szczęście,że z damską.
-Boże widzisz a nie grzmisz.-marudziłam oglądając jakieś bielizny nocne.
-Ooo,jakie ładne.-uśmiechnęła się i wyrwała mi ciuszek z ręki. Rozejrzałam się za jakimś krzesłem czy czymś w tym stylu.Następnie wygodnie usiadłam podpierając się ręką.
-Wymiękam...-jęczałam zdejmując szpilki.
-Oj,nie przesadzaj.-usiadła koło mnie Caroline.
-Moje.Stopy.Umierają.-mówiłam z przerwami.
-Było nakładać szpilki?-zaśmiała się.
-Oj zamknij się.-westchnęłam lekko się do niej uśmiechając. Nie chcę,żeby wzięło to zbyt do siebie. Chociaż w ogóle nie jest mi wesoło. Nagle zadzwonił telefon Caroline. Dziewczyna zrobiła przerażoną minę i po chwili odebrała :
-Już?
-Świetnie.
-Wymęczona.-zaśmiała się. Ciekawi mnie z kim i o czym właściwie rozmawiała...
-Chodź lasia.-uśmiechnęła się i pociągnęła mnie w stronę łazienki.
-Masz to.I się szybko przebieraj!-wrzasnęła wpychając mnie do jednej z kabin.Hmm,co ona mi tu dała? Ej,to nie jest przypadkiem moje?!
-Skąd Ty to wzięłaś?!-wrzasnęłam.
-Z Twojej szafki.Nie dramatyzuj tylko się ubieraj!-ponagliła mnie.
-Mogłabyś tak łaskawie nie grzebać mi w ciuchach?-zdenerwowałam się.
-To był pierwszy i ostatni raz.-powiedziała zawstydzona. Głęboko westchnęłam i założyłam podane mi ubrania. Po chwili wyszłam z kabiny.
-Dobra,ubrałam się. Co dalej?-spytałam.
-Jedziemy do domu.Mam dość tych ciuchów.-powiedziała wychodząc z łazienki.
-Ohh,czyżby?-zaśmiałam się. Chwilę potem,gdy szłyśmy ulicą zadzwonił mój telefon :
-Słucham?-odebrałam.
-Mogę po Was przyjechać.-powiedział wesoło Horan.
-Nie ma takiej potrzeby.-syknęłam.
-Ahh,jasne.-powiedział po czym się rozłączył. Po niecałej minucie zadzwonił telefon Caroline.
-Już idziemy.-odebrała.
-O to super, a co kręcisz się gdzieś niedaleko?-uśmiechnęła się do słuchawki,a po chwili rozłączyła.
-Niall po nas przyjedzie.-powiedziała wesoło na co ja warknęłam tylko coś pod nosem. Nadal spokojnie szłyśmy w kierunku domy gdy nagle zza zakrętu wyjechał samochód.Tak dobrze mi znany.
-Wsiadajcie.-powiedział z uśmiechem. Ohh,czy tylko mi sie nie chce uśmiechać?
Caroline posłusznie wsiadła,a ja zaczęłam iść dalej przed siebie.
-Mam za tobą gonić?-zaśmiał się Horan.
-Przejdę się.-prychnęłam.
-Boso?-zdziwił się. No fakt,szpilki tak mi poraniły nogi,więc...
-Tak,boso.-mruknęłam.
-Oj nie wygłupiaj się.-powiedziała Carls i wepchnęła mnie do auta.
-Zapewniam was,że znam drogę do domu.-mówiłam naburmuszona.
-Ja przynajmniej pamiętam o istotnych sprawach,prawda Niall?-dodałam.
-Mówię Ci po raz ostatni. Jest.Głupi.Czwartek.-syknął.
-Jesteś beznadziejny.-westchnęłam. Droga minęła nam spokojnie. Carls i Niall ciągle o czymś gadali i śmiali się. Ja natomiast siedziałam cicho,przytulona do szyby.Czekałam tylko aż znajdziemy się w domu.Po 5 minutach w końcu skończyło się to czekanie. Carls szybko wyskoczyła z auta i pobiegła do domu. Niall szybko podszedł do mnie w celu otworzenia mi drzwi. Wyciągnął do mnie rękę i zaczął prowadzić do drzwi.
-Umiem iść sama.-warknęłam i wyrwałam dłoń z uścisku. Ominęłam chłopaka i weszłam do domu. Wszędzie było ciemno. Boże,serio? Rozebrałam się i poszłam do salonu,tam też ciemno. Zapaliłam światło i omal nie dostałam zawału.
-Niespodzianka!!-krzyknęli wszyscy. A ja poczułam jak po moich policzkach spływają miliony łez.
Dlaczego sądzicie,że Caroline to ustawka? ;ooo
Rozdział dedykowany dla Anety Nowickiej. <3
Czytasz = komentujesz
Aaa super! <3 czekam na next <3 :*
OdpowiedzUsuńSwietnie <333 czekam nanastepna - Darcy
OdpowiedzUsuńSuprerr kiedy następny ?? <3 ;)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział pisz szybciutko dalej :* <3
OdpowiedzUsuńMega
OdpowiedzUsuńKiedy następny? *-*
OdpowiedzUsuńŚwietny!!! Ojej, to dla mnie? :') Nawet nie wiesz jaką mi tym radość sprawiłaś :)
OdpowiedzUsuń